Čtvrtek 8. listopadu 1934

Tyle w odpowiedzi panu Špačkowi. Teraz pragnę poświęcić kilka uwag, odnoszących się do exposé pana dr Beneša.

Uznajemy zabiegi pana ministra dr Beneša i naszego Rządu w kierunku zapewnienia w republice bezpieczeństwa i pokoju. Sądzę, że niema wśród nas grup i jednostek, które stojąc na gruncie tego państwa, nie pragnęłyby ze swej strony przyczynić się do osiągnięcia tego celu. A ponieważ drogi do tego celu są różne, nic więc dziwnego, że nie wszyscy uznają to, co pan dr Beneš i Rząd w tym kierunku czynią, za zupełnie wystarczające.

Nas Polaków zajmuje ogromnie stosunek naszej republiki do sąsiedniej Polski. Stosunek ten nie jest wyjaśniony a pan minister dr Beneš w swojem exposé trzyma się we wielkiej rezerwie. Nie znam wprawdzie arkanów wysokiej tajnej dyplomacji i polityki, zastanawia mnie jednak następująca okoliczność. Pan minister dr Beneši wszyscy mówcy z kół rządowych podkreślają przy każdej sposobności nadzwyczaj serdeczną przyjazń, łączącą nasze państwo z Francją i państwami Małej Antanty, a szczególnie ze słowiańskiem państwem Jugosławją.

Niezawodnie przyjazń tych państw jest ze względu na różne rozgrywki międzynarodowe podczas pokoju i ze względu na podniesienie znaczenia kulturalnego i gospodarczego republiki bardzo cenną. Jednak dla praktycznego zużytkowania w celach bezpieczeństwa i dobrobytu naszego państwa byłaby niezawodnie daleko cenniejszą przyjaźn państw graniczących bezpośrednio z naszą republiką. Pod tym względem nie znajdujemy w enuncjacjach pana ministra dr Beneša zgoła żadnej pozytywnej wzmianki.

Nie wchodzę w przyczyny chłodnych, ba zgoła nieprzyjažnych stosunków z Niemcami, Austrją i Węgrami, gdzie wzajemna niechęć jest częściowo zrozumiała. Mnie jako członka narodu polskiego żywo interesują stosunki z państwem tego narodu i pragnąłbym z całego serca, aby Polska i Czechosłowacja jako państwa bratnich słowiańskich narodów żyły w najściślejszym związku szczerej przyjazni, aby ich nic nie dzieliło, aby praca i trudy podjęte dla jednego z tych państw były pożytkiem i zyskiem dla obu. Zastanawiam się, dlaczego jest inaczej.

Może się w mojem prostem rozumowaniu mylę, pragnąłbym jednak w celu poządanego zbliżenia obu narodów dać pod rozwagę także i moje spostrzeżenia. Zastanowiło mnie to, że Polska znalazła mniej lub więcej przyjazny modus vivendi prawie ze wszystkimi sąsiadami, nawet z swym odwiecznym wrogiem Niemcami, a z naszą republiką, z państwem słowiańskiem, zatem najbardziej zbliżonym, jakoś pogodzić się nie może. U nas w Czechosłowacji bierze się to Polsce za złe i całą winę rozdzwięku między naszemi państwami zwala się na obecne rządy w Polsce a prasa czeska oznacza zbliżenie jej do Niemiec a chłód wobec państwa czeskosłowackiego jako krótkowzroczność a nieraz jako megalomanję.

Rząd w Polsce pod ideowem kierownictwem marszałka Józefa Piłsudskiego uzdrowił Polskę wewnętrznie, stworzył z niej silne, skonsolidowane państwo, posiadające silną armję, zdolna do obrony jego granic. Polska pod temi rządami stała się samodzielną, stała się zatem mocarstwem. Zamiast żebyśmy się z tego w Republice Czeskosłowackiej cieszyli, że państwo słowiańskie stało się dzięki własnej energji mocarstwem, to czynniki naszej polityki zagranicznej nietylko uznać tego nie chcą, lecz dotychczas wszędzie tam, gdzie rząd polski objawia mocarstwowość swego państwa, zajmują one stanowisko przeciwne.

Zaznaczam, że dążność Rządu Czechosłowacji od początków jej istnienia była skierowana przeciw Polsce i jej rozwoju. Wspomnę najazd zbrojny na Śląsk Cieszyński w tym czasie, kiedy Polska walczyć musiała na dwa fronty z bolszewikami i Ukraińcami, dalej wspomnę wstrzymania amunicji w chwili, gdy chodziło w Polsce o jej egzystencję, a potem następne lata, w których to latach Polska wśród wewnętrznych borykań się o zespolenie sił i uzdrowienie organizmu państwowego ubiega się o współpracę z Czechosłowacją i jej przyjazń.

A tymczasem wszystkie te zabiegi idą na marne. W republice naszej popiera się raczej wszystko to, co jest skierowane przeciw Polsce, faworyzuje się i hoduje się żywioły, których celem jest uszczuplenie granic, jeśli nie zgubienie Polski. Polska nieustannie jest zagrożona w kwestji morza, a w republice naszej głosi się oficjalnie, że dla nieusasadnionych pretensyj polskich do "korytarza" Czechosłowacja nie będzie ryzykowała konfliktu z Niemcami.

Wtedy kiedy Polska już jest silną, uzbrojoną i gdy się widzi zagrożoną w swych interesach i swej egzystencji przez pakt czterech, wtenczas nasza republika zajmuje wobec niej stanowisko przeciwne, przyczyniając się tem do osłabienia znaczenia Polski. Polska zatem widząc, że niema poparcia nie tylko od Czechosłowacji, ale dzięki niesolidarności dążeń także wspólnej sojusznicy Francji, skłania Rosję Sowiecką i Niemcy do zawarcia z nią paktów nieagresji. Uzyskuje przez to przynajmniej na pewien okres czasu pokój i pozbywa się niepewności i troski o bezpieczeństwo swych granic. Te fakty stają się kammieniem urazu dla kierowników naszej polityki zagranicznej. Starają się oni przedstawić poczynania Polski jako poczynania skierowane przeciw interesom Francji. Ze strony prasy koalicyjnej pojawiają się artykuły obrazliwe przeciw marszałkowi Piłsudskiemu i przeciw kierownikom nawy państwa polskiego.

A teraz zapytuję się, gdzie należy szukać przyczyn tego, że nietylko nie doszło do porozumienia z Polską, lecz przeciwnie, że stosunki się coraz bardziej na niekorzyść tego państwa zaostrzają. Niezawodnie przyczynia się do tego jeszcze traktowanie mniejszości polskiej w naszej republice. Poruszyliśmy już nieraz tutaj i na różnych miejscach tę sprawę, podnosząc gorzkie żale i skargi na traktowanie nas jako Polaków przez te czynniki oficjalne i nieoficjalne. Nikt tu w republice nie pomyślał na serjo o tem, że należy te nasze skargi zasadniczo zbadać i naprawić błąd.

Lecz zamiast tego powiedziano, że polskiej mniejszosci w Czechosłowacji powodzi się dobrze. Na dowód tego przytoczono, ile to ta mniejszość ma posłów w Narodowym Zgromadzeniu, ile ma szkół, kościołów, ile urzędników i ile to państwo na potrzeby mniejszości łoży ze swoich środków. Znalazło się też wielu Czechów, wśród nich także członkowie tego Narodowego Zgromadzenia, którzy jeszcze wygodniej załatwili się z tą sprawą: Oto głoszą zdanie, że na Śląsku Polaków wcale niema, że Śląsk Cieszyński był pod względem narodowym zawsze czeski i że chodzi tylko o popolszczonych Morawców.

Panowie, podobne twierdzenia nie zmienią rzeczywistości i nie zabiją prawdy. A tą prawdą jest, żeśmy byli Polakami i że nimi jesteśmy. To wykazuje niezbicie historja. A tą prawdą jest, że za czasów rządu republiki straciliśmy blizko 50% naszego stanu posiadania tak co do liczby ludności, jako też co do liczby dzieci szkolnych. (Posl. Špaček: A jak polští burmistři naléhají na české dělníky, když posílají své děti do české školy to víme!)

Pragnęliśmy zawsze nie tylko przez lojalne stanowisko wobec państwa, ale także przez współpracę naszych przywódców ludu z czeskimi przedstawicielami i organizacjami złagodzić dolę naszego ludu i przez to umożliwić także zbliżenie z całym narodem polskim.

Prawiliście nam przy tych okazjach szumne i piękne słowa o braterstwie i waszej przyjazni. A tymczasem lud nasz cierpiał, zabierano mu tę resztę praw, którą miał, wynaradawiano go, a jeśli się wynarodowić nie chciał, to pozbawiano go chleba i niszczono jego egzystencję. (Posl. Špaček: Těch 60.000 přijatých Poláků, které jsme museli přijmouti a o nichž mluvila včera Č. T. K., to není nic? Dříve musíme dát našemu příslušníku práci, a ne polskému!) Ale ci ludzie żyli tutaj 200 do 400 lat. (Posl. Špaček: Kolik našich lidí má práci v Polsku teď? Žádný, všechny vyhánějí! Vyhnali toho továrníka z Bílska, který tam byl předsedou českopolského klubu!) On się już wrócił do Polski. (Posl. Špaček: Nu, však co to dalo práce a muselo se pohrozit represaliemi! Tak se to mělo dělat: oko za oko, zub za zub!) To by był zły recept. (Posl. Špaček: Ano, ale vy nechcete míti jinak rozum! Totiž ne vy, nýbrž ti tam v Rzeczypospolitej!)

Zabranie nam naszego posterunku w Cierlicku było tylko kroplą w tym potoku niszczącym nasz stan posiadania. Kropla ta wywołała otrzezwienie. Postanowiliśmy nie dawać naszemu ludowi powodów zgorszenia i opuściliśmy te kluby, w których się głosiło o braterstwie a równocześnie inni wynaradawiali nasz lud.

Tymczasem jednak dojrzewało także w państwie polskiem przekonanie, że tylko na własne siły liczyć może, że daremne są jego zabiegi o zrozumienie przez czynniki czeskie tego faktu, że tylko szczere współdziałanie obu tych państw może zapewnić ich przyszłość i samodzielność. Polska zwróciła baczną uwagę na to, jak się tu postępuje z odłamem narodu polskiego, który przypadł do republiki słowiańskiej we chwili, gdy się wszystko sprzysięgło przeciw istnieniu Polski.

Przyszedł nowy konsul do Morawskiej Ostrawy jako przedstawiciel Polski. Powiedział otwarcie przy różnych sposobnościach, że jego zadaniem jest pracować w kierunku zbliżania Polski i Czechosłowacji (Posl. Špaček: Jeho úkolem je starat se o obchodní styky mezi oběma státy!), lecz nie przez obłudne słowa o przyjazni i braterstwie, lecz przez stworzenie trwałych fundamentów tego zbliżenia opartych na szczerości i wzajemnem poszanowaniu. Warunkiem tego jest sprawiedliwe traktowanie polskiej ludności w Czechosłowacji i jej równouprawnienie. To jasne postawienie kwestji wywołało wielki entuzjazm wśród naszej ludności, boć przecież to wzięte było z duszy tego ludu.

Z drugiej jednak strony rzucono się na niego z największą zaciekłością, a furję tę wyładował też tu na tem miejscu pan poseł Špaček. Dla mniejszości polskiej zaczęła sie nowa era szykan i prześladowań. Cała ćma różnych agitatorów i prowokatorów rzuciła się na nasz lud, usiłując go zmusič do wyrzeczenia się swej narodowości i do posyłania dzieci do szkół czeskich, opornych zaś pod różnemi pozorami wyrzucano z pracy i pozbawiano możności egzystencji, za lada niepozorne słówko stawiano ludzi przed sąd, wybitniejszych naszych działaczy oddano pod kontrolę policyjną, polskich naczelników, ba nawet i Czechów, którzy okazywali choćby trochu przychylności do Polaków, zesadzono z urzędu a mianowano komisarzy rządowych Czechów, ograniczano nawet wolność zgromadzeń i prasy. To skłoniło mnie także do wystąpienia z klubu tej koalicji, która dzisiaj rządzi.

W ten sposób pogłębia się coraz bardziej nieprzyjazń między narodem polskim i cze

skim. (Posl. Špaček: Proč postavili Poláci pomník před týdnem v Polském Těšíně 20 kroků od našich hranic? Ta socha má meč obrácený proti Československu, proč? Na jiném takovém pomníku polský legionář bije klackem českého lva!) Ja tych pomników nie widziałem. (Posl. Špaček: Já jsem ho viděl! My jsme takový pomník proti Polsku nepostavili nikdy!)

Do wzajemnego nieporozumienia przyczynia się w niemałym stopniu i dyrekcja policji z panem Bačą na czele. Wzięła ona sobie za cel śledzenie rzekomej polskiej irydenty i prześladowanie prasy polskiej.

O wolności prasy mówić tutaj zdaje się być paradoksem. Jakakolwiek choćby nawet najmniejsza wzmianka o krzywdzie, jaka się ludności polskiej dzieje, ulega konfiskacji. Wystarczy wspomnieć, że "Dziennik Polski", gazeta wychodząca w Mor. Ostrawie dopiero od 3. czerwca b. r., uległa już coś 35 razv konfiskacie. A jak nienawistnie się tę konfiskatę przeprowadza. W sposób, by wydawnictwo ucierpiało jak największą szkodę.

Redaktorzy polscy, chcąc zabezpieczyć gazetę przed konfiskatą, posyłają do cenzury szczotkowe odbitki, czekają potem 2-3 godzin z drukiem, aby się dowiedzieć, czy coś nie przekreśli ołówek skwapliwego cenzora. Daremne czekanie! Na kilkakrotne zazwyczaj telefoniczne zapytanie, czy nie uległo coś konfiskacie, zbawia się ich czczemi wymówkami. A potem, gdy już jest cały nakład ofrankowany na poczcie, lub w drodze, ogłasza się konfiskatę. uiszczając, aby, jak to powiedział otwarcie jeden urzędnik, wydawnictwo poczuło, że jest konfiskata.

Nie dosyć na tem. I dyrekcja w Bernie zaczyna widocznie z inicjatywy policji ostrawskiej szykanować "Związek Studentów Polaków w Bernie" przeprowadzając w lokalu związku i w prywatnych mieszkaniach członków zarządu związku rewizje. Dokonano konfiskaty ksiąg i korespondencji Z. S. P., co uniemożliwia normalną pracę związku. Postępywanie władz policyjnych jest dla członków niezrozumiałe, gdyż związek pracował w ramach statutu i nigdy nie prowadził działalności sprzecznej z prawem. Nie wiem, co policja berneńska u tych studentów szuka, chyba chce się przekonać o biedzie naszego akademika, który nieraz o głodzie i chłodzie wegetuje w nader ciężkich warunkach, nie mając żadnego wsparcia ze strony różnych humanitarnych instytucyj.

Nie przypuszczam, żeby to miała być droga do skłonienia Polski do szczerej przyjazni z naszem państwem. Jeżeli powiedziałem na początku, że mojem gorącem życzeniem jest, aby te państwa żyły w przyjazni, to nie mogę jednak zgodzić się na to, ażeby przyjazń ta była okupiona zniszczeniem i śmiercią nasze go ludu.

Wierzę jednak, że nie wszyscy w tej republice zapatrują się tak nieżyczliwie i wrogo na naszą mniejszość. Wnioskuję to ze słów posła ks. Rázusa, wypowiedzianych z tej trybuny dnia 3. lipca b. r.: "Keby sme snáď mali 150.000 polských našich bratov favorizo vať, favorizujme jich, to nám bude stáť za to, aby sme našli cestu k srci velkého poolského ná roda".

Wierzę, że z biegiem czasu słowa te znajdą zrozumienie i u innych, a szczególnie także u miarodajnych czynników tego państwa. Wtedy zamilknie szowinizm a zapanuje sprawiedliwość, bo o faworyzowaniu nas ani śnić nie śmiemy, a wtedy wreszcie dojdzie do porozumienia z państwem polskiem. Wiem, że do tego czasu jeszcze wiele wody upłynie i nie jedno będzie nam trzeba wycierpieć, ale jestem przekonany, że do tego dojdzie, choćby wbrew woli pana ministra Dr Beneša, byleby potem nie było za pózno.

Polityka pana ministra spraw zagranicznych na razie do tego celu nie zdąża. Aczkolwiek uznaję jego zdolności dyplomatyczne; jego agilność i jego zabiegi o bezpieczeństwo i rozwój zewnętrzny tego państwa, nie mogę się godzić na metody, które do osiągnięcia tego celu obrał. Przynajmniej mam co do metod odnośnie do Polski pewne zastrzeżenia.

3. Řeč. posl. Chobota (viz str. 31 těsnopisecké zprávy):

Wysoki Sejmie, Szanowni Panowie! Już po szósty raz z tej trybuny zabieram głos, ażeby w zastepstwie polskiej ludności pracujacej a zwłaszcza Polskiej Socjalistycznej Partji Robotniczej w Czechosłowacji zajać stanowisko do budżetu państwowego. Od r. 1929, kiedy wspólnym wysiłkiem ludności polskiej na Śląsku udało sie wprowadzić do tego sejmu dwóch posłów polskich, przez pięć lat występywałem tutaj jako zastępca polskiej ludności nie tylko w mojem własnem imieniu, lecz także w imieniu mego kolegi pana dra Buzka, i oświadczałem zawsze, że będziemy zgodnie ze stanowiskiem wszystkich trzech polskich stronnictw głosowali za przyjęciem budżetu państwowego tak, jak to samo przedemna przez pięć lat w poprzedniej kadencji sejmowej czynił pan Dr Wolf.

Tym razem mogę tylko w mojem własnem imieniu i zgodnie ze stanowiskiem Polskiej Socjalistycznej Partji Robotniczej oświadczyć, że tak jak dotąd przez dziesięć lat czynili przedstawiciele wszystkich trzech polskich stronnictw, będę głosował za przyjęciem budżetu na r. 1935, oraz za przyjęciem do wiadomości exposé pana premjera Malypetra i pana ministra spraw zagranicznych Dra Beneša. Oświadczenie to czynię zgodnie z mem sumieniem i jestem przekonany, że nietylko w zgodzie z Polską Socjalistyczną Partją Robotniczą, lecz także większą częścią polskiej ludności pracującej miast i wsi czeskosłowackiej części Śląska Cieszyńskiego, bez względu na przynależność partyjną lub wyznaniową.

Za to, co tutaj mówiłem przez 5 lat, byłem przedmiotem ostrych ataków ze strony komunistów. Tym razem będą mnie zwalczali i rzucali na mnie różne obelgi ci panowie, którzy w ostatnim czasie, zwłaszcza od czasu zawarcia paktu polsko-niemieckiego, od czasu kiedy obecny rząd polski zrobił ugodę z Hitlerem, od czasu kiedy Gömbös zaczął jezdzić do Warszawy, poszli na nowe metody. Nie możemy iść z nimi po jednej linji, bo linja nasza jest inna od tych, którzy mieli oczy skierowane do Berlina czy Budapesztu. Robotnicy polscy uważają metody, które ci panowie zaprowadzają, za faszystowskie.

Byliśmy przeciwko faszyzmowi i dlatego niestety tym razem, jak panowie sami widzicie, nie możemy iść razem. Przedstawiciele Stronnictwa Ludowego i Związku Śląskich Katolików z końcem czerwca b. r. spowodowali zgłoszenie wystąpienia pana posła Dra Buzka, który aż do tego czasu zawsze stał ze mną na tem samem stanowisku politycznem, z klubu czeskiej socjalnej demokracji a tem samem z koalicji rządowej i po raz pierwszy dziś zastępca polskiej mniejszości oprócz komunistów był zapisany jako mój kontramowca. Wiem, że pan Dr Buzek osobiście temu nie jest winien. Inni panowie to zawinili, a jestem przekonany, że to tak nie zostanie, że prędzej czy pózniej ci, którzy tę sytuację wywołali, przestaną i że ludność polska sama sobie znajdzie drogę, po której iść powinna.

Panowie motywują wystąpienie pana Dra Buzka w ten sposób, że nasza dotychczasowa pięcioletnia współpraca z obecną koalicją rządową nie odniosła żadnych pozytywnych wyników dla naszej polskiej ludności. Odpieram to twierdzenie jako niezgodne z rzeczywistością. Nie jest to prawda. Wyniki naszej pięcioletniej pracy są o wiele wydatniejsze, aniżeli były wyniki współpracy mojego poprzednika pana Dra Wolfa w ubiegłej kadencji sejmowej z klubem największego stronnictwa rządowego, agrarjuszy czeskich, w tak zwanej "pańskiej koalicji". Twierdzę, że czeskosłowacka socjalna demokracja, która nie jest stronnictwem większem niż stronnictwo, z którem współpracował pan Dr Wolf, otwarcie popierała nas w całym szeregu naszych postulatów i wówczas, gdy ją atakowano za to z różnych stron, ale pan Dr Wolf dla polskich robotników przyniósł tylko pogorszenie stosunków gospodarczych, chociaż wówczas nie było kryzysu gospodarczego, a dzisiaj pracuje się gorzej, aniżeli w ubiegłej kadencji sejmowej.

Starano się także wywrzeć na mnie wpływ w tym kierunku, ażebym opuścił dotychczasową linję polityczną współpracy ze zastępcami czeskiej klasy pracującej i poszedł na manowce faszystowskie, za co mi obiecywano ze strony tego pana, który jest właśnie od pewnego czasu dyrygentem tak zwanych narodowych polskich stronnictw, że mnie będą panowie ci na rękach nosili, jeżeli tak, jak pan dr Buzek, wystąpię z klubu posłów socjalnej demokracji. Ponieważ jednak zgodnie z miarodajną dla mnie uchwałą konferencji krajowej i mężów zaufania polskiej Socjalistycznej Partji Robotniczej, tej rady nie słuchałem i pozostałem na dotychczasowej linji politycznej, obrzuca sie mnie błotem, wyklucza się mnie z narodu polskiego i nazywa się mnie zdrajcą polskości.

Zyskano sobie słabe jednostki jak n. p. Łukosza i Siudę dla rozbijania naszej organizacji politycznej, którzy za pieniądze, dostarczone ze zródeł sanacyjno faszystowskich wydawają ulotniki z oszczerstwami przeciwko partji socjalistycznej i przeciwko mnie osobiście. Kiedy ulotniki te nie odniosły pożądanego skutku, rozpoczęto kampanję prasową przeciwko mnie w organach prasowych Stronnictwa Ludowego "Prawie Ludu" i Związku Śląskich Katolików "Naszym Kraju" a głównie w "Dzienniku Polskim", wydawanym od pewnego czasu za pieniądze dostarczane przez czynniki zewnętrzne i redagowanym przez osoby płacone z zagranicy, jak n. p. pana Waleczkę, a zwłaszcza także przez urzędników Konsulatu Polskiego w Mor. Ostrawie, w którym się podjudza robotników przeciwko mnie.

W "Dzienniku Polskim" pisze się różne kłamstwa a nawet sprostowania prasowego się nie umieszcza. Ze strony osób, grupujących się około Polskiego Konsulatu w Mor. Ostrawie organizuje się wprost osobiste napaści na mnie za pieniądze i poczęstunek wódką, piwem i kiełbaskami, jak to miało miejsce przy uroczystości polskiego gimnazjum w Orłowej, przy uroczystości "Beskidu Śląskiego" na Kozubowej a ostatnio przy akademji robotniczej w Suchej Górnej, ażeby móc potem w kłamliwy sposób zajścia te opisywać w "Dzienniku Polskim".

Od czasu kiedy kierownictwo Konsulatu Polskiego w Morawskiej Ostrawie przewziął pan konsul generalny Malhomme, utworzyła się w otoczeniu konsulatu klika ludzi, którzy pracują w kierunku "zglajchszaltowania" wszystkich polskich organizacyj w obozie t. z. sanacyjnym na wzór hitlerowców.

Niektórzy panowie z obozu narodowego, a zwłaszcza pan prezes Związku Śląskich Katolików Dr Wolf, którzy zawsze pałają nienawiscią do socjalistów, a którzy te wybryki obecnej kliki konsularnej chcieliby wyzyskać dlatego, ażeby móc znowu tak, jak to miało miejsce przy wyborach parlamentarnych w r. 1925, usunąć polskich socjalistów na szary koniec, nie tylko że przeciwko temu zaprowadzeniu bałkańskich metod walki politycznej nie protestują, lecz walkę tę popierają.

W obozie t. z. narodowców kolportuje się chętnie anonimowe ulotniki i listy "czarnej ręki" z grozbami zabicia i różne paszkwile prowokacyjne przeciwko socjalistom, a ich prasa chętnie cytuje te napaści. "Prawo Ludu", organ Stronnictwa Ludowego, którego prezesem jest pan Dr Buzek, oświadczający, że się z tym sposobem pisania nie zgadza, umieszcza już od 19. lipca b. r. ostre ataki na mnie osobiście i na partję socjalistyczną, a pan Dr Wolf w organie Związku Śląskich Katolików również rzuca sie na mnie i staje w obronie tych osob, które z powodu ich niecnego postępywania musiano wykluczyć z partji, a jako prezes Komitetu Międzypartyjnego sabotuje możliwość porozumienia się polskich stronnictw, odmawiając zwołania posiedzenia tegoż komitetu.

Ostatnio umieścili ci panowie w "Dzienniku Polskim" oświadczenie t. z. stronnictw narodowych godzące w godność i samodzielność P. S. P. R. i domagają się mego usunięcia z Komitetu Międzypartyjnego. W swoich piśmidłach już jawnie dysponują moim mandatem poselskim, widocznie nie mogą się już doczekać tego, skoro pan Dr Wolf będzie mógł znowu zaprzepaszczač sprawy polskich robotników w objęciu z wrogami socjalizmu.

Zarząd Główny Polskiej Socjalistycznej Partji Robotniczej stanął jednak w obronie sprawiedliwości po mojej stronie i uchwalił zwrócić się do Światowego Związku Polaków z żądaniem o wpłynięcie na miarodajne czynniki w Polsce o odwołanie pana konsula generalnego L. Malhomme z Morawskiej Ostrawy, gdyż robotnicy polscy przyszli do przekonania, że winę na tem, że stosunki tutejszej polskiej mniejszości tak fatalnie się ułożyły, ponosi w pierwszym rzędzie pan konsul generalny Malhomme i jego najbliżsi współpracownicy, jak p. Stapiński, którego sobie pan Malhomme tutaj przyprowadził, widocznie poto, żeby tę akcję prowadził, a oprócz tego pan Dr Wolf, który swojem postępowaniem stał się szkodnikiem polskiego ludu pracującego.

Demoralizacja, szerzona przez obecne otoczenie konsulatu pomiędzy tutejszą polską ludnością, jest tem bardziej niebezpieczną i szkodliwą, gdyż jest wiadomem, że wydatki całej tej akcji "zglajchszaltowania" wszystkich polskich organizacyj i szerzenia propagandy sanacyjno faszystowskiej pokrywa się z dotąd niewyjaśnionych funduszówzewnętrznych. Panowie z otoczenia konsulatu potrafili także uniemożliwić porozumienie się zastępców partji z przedstawicielem Związku Polaków, który tutaj przyjechał, lecz pod ich wpływem odjechał bez porozumienia się z przedstawicielami polskich robotników. Panowie z obozu t. z. narodowców idą we swem zaślepieniu tak daleko, że nawet z komunistami polskimi się porozumiewają, czego dowodem jest fakt, że chciano nas zmusić do zwoływania wspólnych wieców z komunistami, przeciwko czemu musieliśmy wystąpić, za co nas nazwano zdrajcami polskości.

Ponieważ w ostatnim czasie stosunki stały się wprost nieznośnemi a robotnicy polscy nie życzą sobie zaprowadzenia nowych metod faszystowskich, dlatego postanowili domagać się jak najrychlejszego odwołania pana konsula generalnego Malhomme z Morawskiej Ostrawy, gdyz jegoo dalszy pobyt na tutejszym terenie jest dla rozwoju polskiej mniejszości szkodliwy, a dopóki to nie nastąpi, będą oni panom narodowcom, tworzącym klikę pana Malhomma, odpłacać pięknem za nadobne i odkrywać ich przyłbicę faszystowską, ich fałsz i obłudę.

Czy nie jest n. p. obłudą namawianie mnie do wystąpienia z koalicji rządowej, a równocześnie pozostawienie zastępcy Związku Polkich Katolików pana Jungi w Krajowem Zastępstwie w największym klubie koalicji rządowej, agrarjuszy czeskich? (Posl. Špaček: Pan Junga nosí svíčky také do konsulátu panu konsulovi Malhommovi! Vy tam svíčky nenosíte!) Lub też jak nazwać ujadania narodowców z obozu katolickiego pana Dr Wolfa na moją przynależność do klubu socjalnych demokratów a równocześnie przyjmywanie organizacji czeskich klerykałów do polskiego katolickiego domu "Praca" w Karwinie? Lub czy nie jest fałszem i obłudą pisanie "Dziennika Polskiego", który z okazji przewrotu faszystowskiego w Estonji napisał, że wszystkie "mądre" państwa usunęły "przeżytki rządów parlamentarnych", które należą według jego zdania "jako woskowe figury do muzeum", zaś innym razem umizga się do rządu czeskosłowackiego, a panowie z jego obozu interwenjują u tegoż rządu, chociaż jego zdaniem członkowie rządu powinni "należeć do muzeum".

Polska Socjalistyczna Partja Robotnicza nie pójdzie pomimo tych ataków ze strony kliki konsulatu i obozu t. z. narodowców na manowce sanacyjno faszystowskie, lecz pójdzie dalej po dotychczasowej linji współpracy ze stronnictwami robotniczemi i demokratycznemi, gdyż uważa ustrój demokratyczny i parlamentarny za najlepszą platformę do obrony praw politycznych i narodowo-kulturalnych polskiej ludności pracującej w tem państwie.

W tej myśli tak jak dotąd i w przyszłości będę używał tej trybuny do podnoszenia i obrony słusznych żądań polskiej ludności pracującej, nie bacząc na ujadanie kliki sanacyjnofaszystowskiej, która krytykę jej postępowania chciałaby przedstawić jako zdradę polskości. Z mej strony nie nastała żadna zmiana, lecz u tych t. z. polskich narodowców, którzy chcieliby już obecnie u nas naśladować przykładu ich sojuszników Hitlera i Gömbösa.

Zgodnie z uchwałami miarodajnych władz Polskiej Partji Socjalistycznej podnoszę ponownie następujące żądania, których spełnienia będą się robotnicy polscy domagali wszelkiemi ustawowemi środkami. Od spełnienia tych postulatów uzależnia Polska Socjalistyczna Partja Robotnicza swoją dalszą taktykę. W każdym razie będziemy stali tak jak dotad i w przyszłości w obronie polskiego stanu posiadania na Śląsku Cieszyńskim. Jako jej przedstawiciel zwracam się do miarodajnych czynników rządowych, a przedewszystkiem także do przedstawicieli stronnictw czeskich o popoparcie w przeprowadzeniniu słussznych żądań naszej polskiej ludności pracującej, które już z tej trybuny kilkakrotnie przedstawiłem. Zwłaszcza podnosze następujące postulaty:

1. Przyznanie obywatelstwa czeskosłowackiego tym obywatelom a zwłaszcza robotnikom polskim, którzy mieszkają tutaj dłużej niż 10 lat.


Související odkazy



Přihlásit/registrovat se do ISP