Ich will Sie nicht länger mit solchen Zitaten belästigen, ich könnte noch dreimal soviel bringen, aber ich glaube, diese Proben genügen vollkommen, um Ihnen den gewaltigen Umfall der Sozialdemokraten zu dokumentieren. Wenn unsere Sozialdemokraten heute sagen: "Die Zölle von heute sind etwas ganz anderes als von damals, vom Jahre 1926", wie ein Kollege heute in einem Zwischenruf gemeint hat, die Zölle von damals waren starre Zölle und heute sind es gleitende Zölle, dann braucht man nur die Vorlage anzuschauen, denn auch hier in der Vorlage ist zum Teil ein starrer Zoll drin, soweit es sich um den Brotzoll und den Pferdezoll handelt.
Zum Schlusse: Das Ergebnis der
sechsmonatigen Regierung für die Landwirtschaft sind ein paar
Gesetze, die zum großen Teil auf dem Papier geblieben sind und
noch ein Ergebnis, daß die Konsumenten immer mehr gegen die Produzenten
und die Produzenten gegen die Konsumenten gehetzt werden. Das
liegt nicht im Interesse des Staates, nicht im Interesse der Landwirtschaft
und auch nicht im Interesse der Volkswirtschaft. Die Politik der
letzten Monate hat bewiesen, daß der Grundsatz unserer Partei
richtig ist, der Grundsatz, den der Bauernbefreier Hans Kudlich
in die Worte gekleidet hat: Stadt und Land Hand in Hand. (Potlesk.)
Proszę panów! Wstepuję na trybune sejmową, aby stąd podnieść głos ostrzegawczy do mas proletarjackich republiki a zwłaszcza do ludu roboczego Śląska czeskiego i zarówno z wszystkimi mymi klubowymi kolegami sejmowymi rzucić płomienny protest przeciw haniebnemu zamachowi, jaki tutaj w sejmie a stad po całej republice sie uknuło i dalej knuje przeciw elementarnym postulatom gospodarczym i ekonomicznym biedoty wiejskiej i miejskiej. Jestem upoważniony do złożenia jak najenergiczniejszego protestu imieniem licznych tysiecy mas jak przeciw ogólnej polityce tego rządu głodu i terroru, tak też w szczególności przeciw ostatnim haniebnym, przykładu w historji żebraczenia ludu nie znającym ustawom i precedensom na polu reakcyjnego ustawodawstwa klasowego w republice Czechosłowackiej. Ten potężny, z dnia na dzień rosnacy głos oburzenia, wstrętu i gniewu ludowego, odbijający się tysiącem echa w uszach całego ludu, odbije się kiedyś i tutaj swem donośnem echem, od którego rzadzącym dziś panom agrarjuszom i ich sługusom socjałfaszystowskim w oczach się zaćmi.
Skutki polityki rzadów demokratycznej republiki od samego poczatku aż do dziś dnia były dla nas i sa fatalne. Ostatnie zaś eksperymenty rządu i jego zakusy w formie ustaw celnych i drożyźnianych godzą wprost w podstawę bytu szerokich mas ludowych, niszczą jego egzystencję i wprowadzaja prawdziwy reżim głodu, bezrobocia, nedzy i śmierci.
Ustawą, która tutaj jest pod głosowanie plenum sejmu rozdana, ustawa ta, traktującą o nowej bardziej rafinowanej formie celnego obciążenia towarów, które są głównym środkiem spożywczym szerokich warstw robotniczych i biednego wlościaństwa, chce zadać burżuazja śmiertelny cios osłabionej klasie robotniczej i zagrabić jej i ostatnie jeszcze rezerwy siły i zdrowia.
Od chwili powstania tego sławetnego rzadu połaczonych stronnictw agrarnych, klerykalnych z niemieckiemi, czeskiemi i polskiemi socjałfaszystowskiemi partjami, jesteśmy w sejmie i poza sejmem świadkami ciagłego bezwzględnego i stałego atakowania mas ludowych i urzadzania faktycznych orgji i grabieży, dokonywanych na biedocie. Wstępem do tych haniebnych aktów były uchwalone przed niespełna miesiącem cła dodatkowe na zboże i mąkę, które w wysokim stopniu obciażają dzienny budżet spożywczy mas ludowych i przyczyniły sie już do wysokiego podniesienia wydatków robotniczych na swe utrzymanie.
Dodatkowe cła są pierwszą premją i nagrodą, którą otrzymali agrarjusze i kapitaliści z rąk socjałfaszystów czeskich i innonarodowych za to, że ich przyjęli do swego łona rządowego, do koryt i żłobów rzadowych, do foteli ministerjalnych i ciepłych posad, gwarantujących wodzom socjałfaszyzmu spokojne życie i dobrobyt. Socjałdemokratyczni posłowie i senatorowie wraz z ich ministrami dali agrarjuszom solenne przyrzeczenie, że w razie dopuszczenia ich do rzadu i korzystania z osobistych wygód materjalnych rządzenia, spełnią wszystkie życzenia bogaczy agrarjuszowskich i ich sekundantów klerykalnych. Kosztem olbrzymich ofiar, które ponosi dzień w dzień robotnik, bawią sie wesoło i żyją w przepychu i rozkoszy jego, narzuceni kapitałem wodzowie socjałdemokratyczni.
Myla się ci prości naiwni zwolennicy socjałdemokratycznych posłów, którzy sadzą, że po uchwaleniu jednych ceł nie pójdą drugie cła i podatki jeszcze wi ksze. Zaledwie tylko ucichły głosy oburzenia i klatwy z powodu ceł na zboże i mąke, a już walą się drugie cła tym razem na bydło.
Przed nami leży projekt ustawy l. 487, którym sie ma zmienić dotychczasowy wymiar i wysokość taryf celnych na bydło, dowożone do republiki według nastepującej skali: Woły 260 Kč za 100 kg żywej wagi, byki 260 Kč za 100 kg żywej wagi, krowy 240 Kč za 100 kg żywej wagi, młode bydło 210 Kč za 100 kg żywej wagi, cieleta 210 Kč za 100 kg żywej wagi, wieprze 300 Kč za 100 kg żywej wagi.
Na pierwszy rzut oka rzuca sie każdemu przedewszystkiem niesłychanie wysoki poziom taryfy celnej. Ale jeszcze bardziej wbija się ta ohydna i bezwstydna manipulacja celna, która sie w przyszłości odbije fatalnie na egzystencji miljonów mas, jeśli zestawimy obecne celne taryfy a dawne, które sobie uchwaliła stara reakcyjna celnie kongruowa większość. Z zestawienia owego, które poniżej podaję, wynika jaśnie jak na dłoni, że niniejsza ustawa w porównaniu z obecna celna taryfą jest kilkakroć gorsza i większa, niż stara, uchwalona jeszcze przez stara koalicję agrarników. Dotychczasowe cła na bydło były wybierane nie według wagi, lecz ze sztuki; za każda sztukę jedna opłata pauszalnie ustanowiona. Za jednego, dajmy na to, woła płaciło sie cła 360 Kč bez względu na to, ile on ważył. Jeżeli więc ważył 5 centnarów metrycznych, co jest przecietną wagą u wołów na ubój do sprzedaży przeznaczonych, wówczas zapłaciło sie za niego 360 Kč, czyli 1 kg mięsa wołowego żywej wagi był oclony 72 halerzami, jeśli wół ważył 6 centnarów, przyszło dawniej na kg mięsa tylko 60 halerzy cła. To samo mniej więcej jest z bykami, które również są w tej wadze przecietnej na targu. Krowy, które maja mniejsze wagi od 3-4 centnarów, były od sztuki oclone na 210 Kč, czyli na 1 kg żywej wagi przypadało cła coś koło 52 halerzy. Cieleta były oclone od sztuki taryfą 40 Kč wysoką. Przecietna waga cielęcia wynosi mniej więcej 80 kg, czyli że 1 kg cielęcego mięsa był obarczony 50 halerzami podatku celnego.
Tak było swego czasu, kiedy jeszcze rządziła czysta burżuazja agrarjuszowsko-klerykalna z domieszką posła dr Wolfa, a już wtedy krzyczeli sami socjałdemokratyczni posłowie, jak jeszcze zreszta w późniejszej części referatu mego ukaże, że te cła są potwornem podrożeniem towarów, które się fatalnie i zgubnie odbije na kieszeni konsumentów. Wszyscy jeszcze mamy w uszach ich krzyk słuszny choć niesamowity, i hazardowe najazdy na agrarjuszy za ich drożyźniane zbrodnicze zapędy.
A teraz ta sama socjałdemokratyczna śmietanka parlamentarzystów socjałfaszystowskich, którzy dawniej z takiem fabrykowanem i sztucznem oburzeniem i patosem gromili wysokie cła agrarne, ta sama śmietanka socjałdemokratycznych wybrańców ludu "proletarjackiego" uchwala znów cła dobrowolnie z ta wielką i nieprawdopodobna różnicą, że obecna ustawa jest o wiele gorsza i zgubniejsza dla ludu, niż ta stara ustawa. Agrarjusze sie nigdy sami z klerykałami nie odważyli na tak wysokie oclenie bydła i mięsa, jak teraz w tej ustawie.
Według tej nowej ustawy odpada już cło od sztuki bydła, a ustanawia sie cło od kg, względnie od centnaru. I to jest to najgorsze ustanowienie, jakie widzimy w tej ustawie. Ta klauzula podwyższa niezmiernie wysoko celne taryfy i będzie działać tak zgubnie na ceny mięsa, że to wkrótce poczuja szerokie masy konsumentów, które są teraz jeszcze obojętne wobec odgrywajacych się scen na terenie parlamentu. Obecnie proponowane cła wyglądają w świetle cyfr następująco: U wołu, ważącego 6 centnarów podwyższa sie celna taryfa do wysokości 1560 Kč względnie 960 Kč przy minimalnej taryfie celnej. Dawniej wynosiło cło od wołu tylko 350 względnie 240 Kč minimalnie, a teraz jest to cło 3-6 razy większe od dawnego cła w myśl dawnej ustawy. Krowy dawniej oclone najwyżej 210 Kč, teraz przy żywej wadze do 4 centnarów muszą być oclone sumą 960 Kč. Cielęta, dawniej obarczone cłem jednolitem 40 Kč bez względu na wagę, będą teraz przy przecietnej wadze targowej wynosić 210 Kč cła. Podobnie wzrośnie cło u wieprzów z 84 Kč dawnego cła na 300 Kč teraźniejszego cła.
Ale nie w tem tylko sztuka, że teraz się cło opłaca od wagi każdej sztuki z osobna. Oszustwo, polegające na zakryciu jeszcze gorszej malwerzacji, kryje sie w tym prostym fakcie, że o ile bydło żywej wagi jest tak wysoko oclone, to ta drożyzna odczuje sie i okaże sie jeszcze bardziej i silniej przy mięsie martwem. Zabity wieprz, wół lub byk czy krowa straci zawsze jakich 30-40 i więcej procent swej wagi, wobec tego też faktycznie te cła wszystkie w odniesieniu do wagi martwej automatycznie się podnoszą o 30-40%. W rzeczywistości nie 100 kg owięziego miesa sumą 260 Kč, ale na każdych 60 do 70 kg martwej wagi miesa owięziego przypadnie już cło 260 Kč. Tutaj się jawnie ukazuje, że każdy kg mięsa owięziego ma być pod dyktatem tych nowych horendalnie maksymalnych ceł podrożony o 4·30 Kč, czyli że na 1 kg owięziego przypada 4·30 Kč drożyzny nowej. Cielęce o 3·50 Kč, wieprzowe o 3·50 Kč i t. d.
Tak to wyglada w świetle cyfr, które nam ukazuje nowa ustawa celna uchwalana, zachwalana i polecana przez socjałfaszystowskich bonzów. To okropne ździerstwo ma się stać tutaj teraz ustawa w chwili, kiedy już i tak ceny na mięso jak jedno tak drugie wzrosły do olbrzymich sum, które uniemożliwiaja robotnikowi zakupno tych produktów. Już teraz, kiedy sa w ważności i sile stare cła i stare ceny, kosztuje kg mięsa owięziego 12 aż 14 Kč, a wieprzowego Kč 22-24 za kg. Zamiast zniżenia tych cen pracuja panowie w sejmie nad tem, aby te ceny jeszcze wyżej wyśrubować w góre.
Czy może to znieść spokojnie robotnik w obecnym krytycznym momencie grożnego katastrofalnego położenia gospodarczego, które grozi tysiącom rodzin ruiną i głodową śmiercia? Czy jest położenie robotnika i małorolnika takie, żeby sobie mógł pozwolić na takie podwyższenie swych wydatków i rozchodów na tak potrzebne potrawy i artykuły spożywcze? Jeden rzut oka na życie górnika śląskiego, metalowca lub małorolnika, czy rzemieślnika przekona każdego o tem, że już dalej po drodze ustepstw i upokorzenia moralnego i materjalnego żebraczenia ludu nie pójdzie i iść nie myśli. Wychudłe twarze górników i ich dzieci wołają po tanich potrawach, po chlebie tańszym, a ten, kto mimo to ten chleb im podraża, ten dopuszcza się bestjalskiej zbrodni na tysiącach rodzin, ten dopuszcza się morderstwa masowego w biały dzień.
Niech ci posłowie w rządowej większości, co tutaj mają pełne usta litości nad bogatymi obszarnikami, posiadaczami wielkich latyfundji i folwarków, niech ci panowie zajrzą do baraków kolonji robotniczych w rewirze ostrawskokarwińskim, niech zajrza do chat podgórskich robotników leśnych od Łomnej, Bukowca i robotników rolnych lub dworskiej czeladzi, a zobaczą tam nedzę, jakiej świadectwa niema i nie było dotychczas. Straszna nedza rozpościera sie nad ta krainą i jej ludem.
Kryzys przemysłowy skazuje ludność górnicza na powolną, ale nieuniknioną śmierć głodowa. Obok t. zw. kwitnących szybów, które pracowały do niedawna zawsze swoich 9-10 szychet w dwutygodniówce, które zresztą teraz już sie zmniejszyły, sa tam takie szyby i to w większości, że pracuje sie od lat zaledwie 7 szycht w dwutygodniówce. Ostatni rok zaś górnicy pracuja n. p. na szybach Larysza w Karwinie albo na szybach Orlowa-Łazy i t. d. zaledwie 2-3 szychty w tygodniu. Górnik taki otrzymuje przeciętnie za 14-dniowy okres czasu wypłaty nie wiecej, jak 120 Kč. Młodociany robotnik zaś musi sie zadowolić dwa razy mniejsza suma. Starszy górnik otrzymuje 250-270 Kč. Kiedy do tego dodamy rodzinę, składającą się z kilku głów, to rzeczywiście nie można sobie przedstawić, jak tam życie ludzkie jest możliwe. Za 200 Kč nie można 4-5 członkowej rodziny przez 14 dni żywić, karmić i odziewać.
Rezultat tej kilkuletniej nędzy jest ten, że ludność cierpi na straszne niedożywianie, że choroby toczą organizm cały, śmiertelność mnoży sie w zastrąszający sposób, a ludzie przy pracy giną jak muchy. Życie człowieka teraz nie znaczy nic dla panów ni urzedów. Wszyscy robotnicy sa traktowani jak bydło robocze, jak podatny materjał do powiększania zysków kapitalisty.
Samobójstwa nie są rzadkością w rewirze ostrawsko-karwińskim. Samobójstwa te są już reguła. Nie tylko starzy górnicy prowizjoniści, pozbawieni checi do życia paskudnie małą renta ubezpieczeniową sie zabijają, ale także młodzież, która poznała zblizka gorycz i zło, płynace z ustroju kapitalistycznego, woli raczej śmierć sobie zadać, niż prowadzić życie pełne utrapienia fizycznego i moralnej udręki. Sa to słabe jednostki, które boją sie walki z przeciwieństwami. Ale pozostają przy życiu jednostki silne, których nie zraziły niepowodzenia i chwilowy trjumf burżuazji. Ci gotuja sie do walki w moment najlepiej dla nich sprzyjajacy. A czas ten niezawodnie przyjdzie predzej czy później. Kryzys gospodarczy, który szaleje naokoło mas roboczych, wytwarza sam sytuacje rewolucyjna, która doprowadzi do starcia sie obu światów.
W przemyśle metalurgicznym w hutach trzynieckich, frysztackich, bogumińskich i witkowickich panuje również podobna sytuacja głodowa, gdzie bezrobocie, kryzys, głód i śmierć czyha na robotnika na każdym kroku. O inspekcji przemysłowej niema ani mowy. Inspektorat przemysłowy stał się w tych okolicach instytucją dla obrony kapitalistów i przemysłowców, a nie dla ochrony robotników przed urazami.
W samym Trzyńcu było za ostatnich 4 miesiące więcej niż 900 wypadków nieszcześliwych, z których 10 wypadków było śmiertelnych. Do roboty sa na naczelne miejsca majstrów i inżynierów przyjmowani różni ludzie bez kwalifikacji fachowej, ale za to z dobrą kwalifikacją i poleceniem od partji politycznych różnych patrjotów i faszystów. Taki szewc, krawiec lub zwykły handlarz nasionami, który nie rozumi wcale robocie w hucie, kiedy przyjdzie do huty, nie stara się wcale o robotę, której nie rozumi, ale lata po fabryce i agituje za faszyzmem i Národním sdružením. To też nic dziwnego, że wśród takich okoliczności dzieją sie wprost okropne rzeczy przy pracy. Niema środków dla zabezpieczenia życia i zdrowia robotnika przy pracy. O tem mówi straszny wypadek śmierci Cieciały, który poniósł okropną śmierć od popalenia. Gdyby było odpowiednie zarządzenie bezpieczeństwa, mógłby być uratowany. Podobnie było z robotnikiem Horszczycą, który się musiał wspinać po rusztowaniu na wysokość kilkunastu metrów, skąd spadł raniąc siebie i drugiego robotnika, na którego spadł tak nieszczęśliwie, że go musiano natychmiast odwieźć do szpitalu w stanie beznadziejnym, gdzie umarł.
Takich wypadków mamy w hutach trzynieckich i innych warstatach pracy na Śląsku niezliczone przykłady; wszystko to pochodzi stąd, że życie człowieka się w hucie nie ceni wyżej od psa lub bydła. Żadnej kary, żadnej odpowiedzialności niema taki przełożony za jakiekolwiek przewinienie lub nieszczęście, które się stanie w jego oddziele. Sądy zaś, o ile rzecz idzie przed sąd, oswobodzą zawsze takiego majstra lub inżyniera a zwala wszystką winę na biednego zabitego robotnika, który pono sam swa własna nieostrożnościa zawinił sobie śmierć i katastrofę.
Groźna również sytuacja jest w Witkowicach, gdzie zarobki sa również pod psem jak w innych zawodach, ale gdzie do tego sie jeszcze dołączyło bezrobocie. Około 2-3 tysiące robotników ma być wydalonych z pracy z powodu zastoju we fabryce i braku zamówień. Kapitalistyczne przedsiębiorstwo nie stara się wcale o los tych wyrzuconych na bruk ludzi. Ba co wiecej, zaznacza we swym komunikacie cynicznie o dalszych takich akcjach wydalania, a to z powodu trwałej stagnacji przemysłowej. Wiekszość robotników metalowców pracuje za nędzny zarobek od 18-25 Kč dziennie przy nadliczbowych godzinach, dochodzacych do olbrzymich rozmiarów prawie we wszystkich hutach tamtejszych.
Komitet zawodowy, składający się z samych socjałdemokratów w swej wiekszości ignoruje 8-godzinny dzień roboczy a na protest robotników przeciw przekraczaniu 8-godzinnego dnia roboczego kiwają tylko głowami albo wprost denuncjują niechętnych robotników majstrom i inżynierom. Socjałdemokratyczni i faszystowscy członkowie komitetów zawodowych w fabrykach a zwłaszcza w hutach tamtejszych robią robotę na korzyść panów przedsiębiorców z uszczerbkiem dla interesów klasy pracującej.
Kiedy wobec tego lud roboczy się burzy i demonstruje w fabryce, wówczas go spotyka wyrzucenie z pracy, przyczem takim wydalonym z pracy zainteresuje się zaraz policja i za jakiekolwiek słowo krytyki sadza go do więzienia śledczego pod pozorem groźb niebezpiecznych i pogróżek. Stamtąd już idzie przed sad, który z reguły, zwłaszcza w Mor. Ostrawie, staje po stronie przedsiebiorców a przeciw pokrzywdzonym bezrobotnym i robotnikom.
W tych wypadkach, które już teraz jawnie krzyczą, postępują zgodnie nie tylko sądy cywilne, ale także t. zw. sądy rozjemcze górnicze dla rozstrzygania spornych spraw miedzy przedsiebiorcami i robotnikami. Wystarczy tylko wskazać na parę ostatnich jaskrawych wypadków takiego "Justiz-mordu", jakiemi bez wątpienia w całej opinji górniczej są ostatnie haniebne, klasowo zabarwione wyroki sądowe ostrawskiego górniczego sądu rozjemczego w sprawach spornych z górnikami i członk ami rad kopalnianych.
Sprawa Martinka Ludwika, członka rady kopalnianej koksowni Hohenegger w Karwinie, mówi wprost o łapownictwie sedziów. Koksiarz Martinek Ludwik, w Karwinie 40 lat zamieszkały, żonaty, ojciec trojga małoletnich dzieci poniżej 14 lat, obecnie członek rady kopalnianej, pracował na koksowni Hohenegger w Karwinie przeszło 12 lat bez jakiejkolwiek nagany. W jesieni r. 1929 kierownictwo kopalni wnosi na niego skarge do rozjemczego sądu górniczego i domaga się zezwolenia na wydalenie go z pracy. Zarzuca mu, że grubo zaniedbywuje swój obowiązek roboczy, a ponieważ napotyka fakt 12-letniej nienagannej pracy, druzgocącej zarzut zaniedbywania, wysuwa do rezerwy nowy zarzut, mianowicie, że Martinek gdzieś kiedyś rzucił kawałkiem celiny na jednego robotnika, należącego do faszystowskiego Národního sdružení. Sad rozjemczy dnia 10. lutego r. b. rozpatrywuje skargę, nie może znaleźć jej żadnych podstaw a wobec tego postanawia w całym swoim składzie udać sie na miejsce do samej koksowni do Karwiny i tam wynieść rozsądek.
Dnia 20. lutego rozjemczy sąd górniczy przychodzi do Karwiny i tam na koksowni rokuje. Chodzi o to, kto wlaśnie rzucił kawałek celiny na faszystę Gyla. Sąd składał się z 2 zastepców przedsiebiorcy, 2 robotników i 1 sedziego. Oprócz 2 ławników, przedsiebiorcę zastępował 1 adwokat, grający w rokowaniach najwpływowsza rolę, nie mówiac już o pewnej roli tolerowanego przez sedzia suflera. 4 świadkowie zeznaja, ale ani jeden nie potwierdza dowodów skargi. Jedyny faszysta, wspomniany Gyl, który jako pono uderzony celina był zawezwany w charakterze świadka, twierdzi, że nie widział Martinka, ale przypuszcza, że nie mógł to być nikt inny tylko Martinek. Robotnicy na koksowni tej maja tylko jednego ustawowego zastepce. Jest nim rada kopalniana. Jej przewodniczacy na prośbe oskarżonego nie był dwa razy dopuszczony do świadectwa, ani do słowa. Dopiero, kiedy oskarżony po raz trzeci domagał sie i prosił, by zastępca koksiarzy był dopuszczony jako świadek i kiedy na ponowne odrzucenie jego prośby chciał uciec ze sądu, zgodził się nareszcie sędzia na jego przedwołanie, ale bardzo ograniczył go w zeznaniach. Przewodniczący rady kopalnianej wypowiadał, że ten Gyl, okolo którego toczy się cały sad, przed 20 dniami skarżył się u niego, że żaluje tego, że puścił sie na taką droge. On musi przed sadem zeznawać tak, jak mu nakazano ze strony kierownictwa koksowni, bo gdyby tego nie uczynił, to wyrzuconoby go z pracy. Na to chciał świadek ten przysiegać. Pełne 4 godziny toczyły sie rokowania; żaden ze świadków nie dostarczył sadowi absolutnie żadnych dowodów. Wobec tego pozostali tylko dwaj: 1 za kopalnię, Gyl, pod którego adresem podnoszono zarzut we skardze, a drugi przewodniczacy rady kopalnianej, zastępca robotników Siuda Jan, w Błędowicach Dolnych l. 117 zamieszkały, który chciał zatwierdzič przysiega swoje zeznania. Sędzia zapytał sie najprzód adwokata, czy na przysięge Siudy zezwoli, a wobec tego, że adwokat ten nie zezwolił, sędzia nie dopuścił Siudy do przysiegi, ale nakazał przysięgać Gylowi, który faktycznie nic nie widział a był namówiony przez zastępce kopalni. Na podstawie tego jedynego wyłacznie na przysięge faszysty Gyla opierajacego sie wyniku prawnego rokowania, rozjemczy sąd górniczy powział decyzję, że daje kierownictwu kopalni zezwolenie na wydalenie robotnika i członka rady kopalnianej Martinka.
Decyzja taka sadu rozjemczego wywołała rozgoryczenie wśród tamtejszych robotników. Kierownictwo koksowni jednakowoż nic nie reaguje na jakieś tam rozgoryczenie mas, bo ma do dyspozycji żandarmerje, ulokowaną w oddaleniu 100 m. Na koksowni tej rządzą i grasują faszyści. W tym celu sprowadzono specjalnych agitatorów majstrów i inżynierów. Gdyby stało sie jakieś nieszczęście, toby ani nie stracono słów o akcji, ale kiedy chodzi o agitację faszystowska, o prześladowanie tubylczych robotników, stoi do dyspozycji cała moc.
To samo dzieje się na innych szybach. Na Hohenegger faszystowscy inżynierzy drwią sobie z ustawy o radach kopalnianych. Wbrew tej ustawie nie pozwolą oni zjechać do kopalni komisjom poszczególnych resortów. Na Barborze w t. zw. Schlammersatzungu (t. z. zalewanie miejsc wybranych masą cementowa) aż po pas pracują górnicy w zimnej jak lód wodzie. Urząd górniczy wie o tem, on formalnie przeprowadził rewizję, do której był zmuszony pod naciskiem górników. Nie stara sie wszak, by były dotrzymywane jakie takie przepisy górniczo-policyjne. Odwrotnie, kierownictwo drwi sobie z jakichkolwiek ustaw i przepisów. Tam nie przyznaje się ani prawa ustawy członkowi rady kopalnianej, tam kierownictwo uniemożliwia wykonywanie tego prawa przez przesadzenie członka rady kopalnianej. Kierownictwo czyni to wyłącznie w tym celu, by usunąć kontrole nad soba, by bez zastępców górniczych na dole mogło robić, co sie mu podoba. Ale urzędy tego nie chcą widzieć i na podstawie paragrafu 11-go o radach kopalnianych, na podstawie wątpliwych środków dowodowych wyrzucają robotników z pracy za zgodą rozjemczego sądu górniczego.
W ciągu nie całych 3 miesiecy b. r. zostało za zgoda rozjemczego sądu górniczego wydalonych 4 członków rad kopalnianych oraz 3 zastepców tychże. Są to Uhlarz Franciszek z szybu Ignacy, Szramek Alojzy, Badura Karol z szybu Nowego w Łazach, Martinek Ludwik z koksowni Hohenegger, Petryk Franciszek z szybu Ignacy, Holub Józef z szybu Jadwiga i Gondek Józef z szybu Zarubek.
Jawnem podeptaniem praw ducha i umowy górniczej jest ostatni wyrok w sprawie górnika-czlonka rady kopalnianej Romana Chełmeckiego, któremu sąd odmówił prawa na dodatek na dzieci i od wydajności. To jest grabież w biały dzień. Tu nie pomoże żaden płacz we "Wiadomościach", pomódz może tylko masowa akcja przeciw panom przedsiebiorcom, pomoże bat tęgi na karki burżujskie, jeśli prawo nie skutkuje.
Podobnie ma sie sprawa z praca przez czas i "fojerszychtami". T. z. fojerszychty na kopalniach tych, gdzie sie pracuje 2-3 zmiany tygodniowo, przedewszystkiem dzieje się tak w Karwińskiem, wywołują gotową rewolucje. Podczas kiedy wiekszość górników siedzi bez pracy w domu, pracuje w wolne dniówki dużo protegowanych - zawsze są to jedni i ci sami - w najlepszych przodkach i wydobywa czesto wiecej węgla niż zwykle. Tam też pracuje sie często "přes čas" i w ten sposób dyrekcje kopalni nie musza powoływać pełnych zmian, o które robotnicy są okradani.
Rewirowy urzad górniczy wie o tem, rewirowa rada też, ale nie ruszą palcem dla usuniecia zła. Rewirowy urząd jest zależny od baronów węglowych. Dlatego górnicy muszą sami usunać to bagno. Żadne "fojerszychty", żaden "přes čas" to hasło górników. Po dobrem to nie pójdzie - 12 lat na to czekają - pójdzie to organizowaną siłą, gwałtem.
Górnicy i ich żony muszą wkroczyć, wtargnąć gwałtem do kopałń, wywlec dyrektorów i inżynierów ze szachet i pouczyć ich, że górnicy mają prawo za prace na płace i życie. Jeśli jeszcze w kryzysie nie zmienili panowie swego postepowania, nie zmienia go dobrowolnie nigdy. [Další věta byla usnesením předsednictva posl. sněmovny ze dne 6. června 1930 podle §u 9, lit. m) jedn. řádu vyloučena z těsnopisecké zprávy. Viz str. 50 této těsnopisecké zprávy.] Górnicy muszą sobie sami tak jak w r. 1919 zrobić porządek na szachtach tak radykalnie jak w samych sowietach. (Potlesk poslanců strany komunistické.)
Górnicze sądy rozjemcze w Ostrawie we świetle swych werdyktów i wyroków wogóle, tych wyroków za ostatnie lata, o których w szczególności tutaj mówiłem, są uważane i uchodza w oczach wszystkiego górniczego proletarjatu w rewirze za płatnych agentów baronów weglowych, agentów kapitału, którzy stoją w podejrzanym stosunku służbowym i towarzyskim do dyrekcyj i kierownictw kopalń w rewirze.
Podejrzenie, że pracownicy urzedu górniczego, "bezstronni" sedziowie, ławnicy pańscy, nie robotnicy, są pod wpływami baronów weglowych, jest poparte tem, że wiekszość urzędników urzedu górniczego i sadów górniczych przechodzi po pewnym czasie urzędowania w państwowych urzedach do służby baronów weglowych jako dobrze płatne siły kancelaryjne na odpowiedzialnych stanowiskach. Czy nie jest to incompatibilitas i kolizja slużby, urzedów i dyrekcyj kopalnianych?
Jasno i prosto, lud górniczy jest zdania na podstawie procedur sadowych stronniczych, przeciwrobotniczych wyroków sądowych urzędu rozjemczego, [Další slova byla usnesením předsednictva posl. sněmovny ze dne 6. června 1930 podle §u 9, lit. m) jedn. řádu vyloučena z těsnopisecké zprávy.]
Podobnie prowokacyjnie postępują zwykłe sądy krajowe i powiatowe. Sądy te stoją również na usługach kapitału, węglowych baronów i panującej klasy w państwie. Przykładów dał sąd ostrawski już niezliczone dowody. Oto jeden z nich: 21-letni górnik Franciszek Mola z Karwiny, żywiciel rodziny i ojców starych bronił sie na szachcie spokojnie, ale w stanowczy sposób przed restrynkcją, wskutek intryg rozpolitykowanych urzędników kopalni został aresztowany i w kajdanach z szachty odprowadzony do kryminału. Persekucje faszystowskich sędziów w takich wypadkach są niesłychane.
Na zgromadzeniu komunistycznem siedzi urzednik, nie rozumiejący po polsku i oddaje referenty do sądu, składa krzywą przysięgę, ażeby tylko taki robotnik był skazany na całe miesiące do wiezienia. W jednym wypadku przy referacie Frydryka Krauza komisarz policji, który nie rozumiał ani słowa po polsku jako Czech, świadczył przeciw Krauzowi i dzięki temu człowiekowi, Krauzowi, który w tym wypadku przy mojej obecności nie przewinił sie w niczem, została wymierzona druga powtórna kilkumiesięczna kara.
Na Śląsk posyła sie najgorsze indywidua, które tutaj kradną, dle szerzenia bratniej kultury między polskim bratnim narodem, posyłają baty i kije. A panowie narodowi demokraci wszechwłastency czescy Kramář i Špaček, tak samo jak polscy bracia Daszyński i Piłsudski, przychodza między ten lud z batem, z persekucjami, aby mogli dokumentować faszyzm wszechsłowiański, polski i czeski (Posl. Juran: Není žádného rozdílu!) Żadnej różnicy niema chyba ta, że tutaj za reżimu czechosłowackiego mówi sie: "Mlč, drž hubu", a w Polsce się mówi: "Stul pysk, dzierż morde, cholero!"