Proszę Panów! Umowa czesko-polska o uregulowaniu
prawnych i finansowych stosunków między jednem a
drugiem państwem miała by być i trzeba aby była
zwrotem ku lepszemu, ale niestety nie w tej redakcji, nie w takiej
formie oraz nie w oświetleniu tej praktyki, jakiej byliśmy
dotychczas świadkami. Stame się ta umowa faktycznie
sprzedażą i zapropaszczeniem mteresów gospodarczych
i kulturalnych Czechów w Polsce i Polaków w republice
Czechosłowackiej.
Jeżeli przypatrzymy się ogólnie tej całej
umowie, pierwszej, drugiej i trzeciej i ej części,
w szczególności mówiących o obywatelstwu,
amnestj i i ochrome mniejszości narodowościowych, musimy
zwrócić uwagę na te charakterystyczne momenty,
które tak wybitme cechują perfidję obu tych
rządów burżuazyjnych, obu państw, zawieraj
ących nimej szą umowę.
Z kazdego artykułu, z każdego zdania tej umowy wychodzi,
ze obydwie strony, zawierajace nimejszą umowę, chcą
uszczęśliwic mniejszości narodowościowe jak
najdalej idącą wolnością w dziedzime życia
społecznego, kulturalnego i gospodarczego. Z kazdego zdania,
z kazdego nawet słowa bije jak najdalej idący liberalizm
i najszersza demokracja, a ciągłe powoływanie się
na konstytucję i róznego rodzaju międzynarodowe
pakty mają służyć jakoby gwarancją tego,
ze umowa niniejsza będzie ściśle przestrzegana
i ze wszystkie organy państwowe w rzeczywistości będą
ją wykonywać.
Wierzyć w to, o czem się w tej umowie mówi,
moze tylko ten, kto nie widzi i nie chce widzieć rzeczywistości.
Dla nas, komumstów, stojących na stanowisku, ze zupełna
wolnośc polityczna, socjalna, kulturalna i gos podarcza możliwa
jest tylko w państwie proletarjackiem, gdzie niema wyzysku
i zadnego ucisku narodowościowego a takiem państwem
jest tylko Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich
- jest jasnem, ze wszystko to, co mówi się w tej
umowie o ochrome mniej szości narodowościowych, jest
pustym frazesem, najordynarniej szym fałszem i mkczemną
obłudą, obliczoną jedynie na okłam anie szerokich
warstw pracujących i mniej szości narodowościowych.
O tem, ze tak jest, nikt chyba nie będzie powątpiewać,
gdyz zaborczość, wynarodowienie, bezgraniczny teror
i eksterminacyjna polityka w stosunku do mniejszości narodowościowych
lezy juz w charakterze panującej burzuazji kazdego państwa
imperjalistycznego, i w tym kierunku zmierza znajdujący się
w rękach cały aparat panstwowy z osławioną
policją, zandarmerją, wojskiem, administracją i
sądownictwem.
Nie mozemy więc wobec tego łudzić się nadzieją,
ze burzuazyjny rzad tutejszy zmieni swoje stanowisko do polskiej
mniejszości w Czechosłowacji i ze władza polska
będzie inaczej postępowała względem mniej
szości narodowościowej czeskiej na Wołyniu, jak
dotąd postępowałała. Burzuazja polska bowiem,
jak dowodzi rzeczywistość, nigdy dotychczas się
nie liczyła z zawartemi i obowiązującemi ją
tem samem umowami, przeciwnie uprawia względem swoich mniej
szości narodowościowych zawsze i wszędzie politykę
gwałtu i teroru.
W Czechosłowacji w tym kierunku jest polityka rządu
na Podkarpackiej Rusi, oraz polityka względem mniejszości
narodowościowej niemieckiej i madziarskiej najlepszym przykładem
i takim tez przykładem jest eksterminacyjna polityka rzadu
polskiego względem Ukrajmców i Białorusinów.
Pięć tysięcy Ukrajmców, więźniów
politycznych ginie w polskich aresztach, kazdego Białorusina
nie nazywa się tam inaczej jak bandytą, a wreszcie
tortury naszych towarzyszy, komunistów, Łańcuckiego
i całego szeregu innych są najlepszym dowodem krwawej
reakcji szlacheckiej w Polsce.
Wrogą praktykę obu rządów, czechosłowackiego
i polskiego, względem mniej szości narodowych poznamy,
jezeli porównamy brzmieme tej umowy z rzeczywistością.
Umowa niniejsza podpisana juz przed niespełna rokiem, ale
jej skutki nie są wcale błogosławione. Duzo obietnic,
duzo praw, ale wszystko na papierze.
Weźmy na przykład pierwszą jej część
o obywatelstwie. Terminy, jak tu powiedział p. Wolf,
są juz przedawnione. Kazdy wie, ze jest to młócenie
próznej słomy, ale przychodzi się z nią
przed parlament, a p. Wolf oświadcza, ze będzie
głosował za umową rękami i nogami. (Souhlas
u komunistických poslanců.)
Według umowy miał by każdy obywatel, odpowiadający
wszystkim wymogom prawa i artykułów umowy otrzymać
swe obywatelstwo. Niestety ten problem uzyskania przynalezności
państwowej w Czechosłowacji jest prawdziwą martyrologią
ludu ślaskiego, jest pisaną satyrą i krwawą
ironia. Setki ządan o przynalezność panstwową
i obywatelstwo lezą latami całemi bez załatwienia,
aby wkoncu prośba o udzielenie obywatelstwa odrzucona została,
chociaz petent ma wszystkie ustawowo przepisane podstawy do otrzymania
tegoz. O tem wie bardzo dobrze pan minister sprawiedliwości,
bo petentów odsyła się z niczem z frazą:
"Kde pak! My vám nemůzeme dáti příslusnosti,
ta je pouze pro našince!"
Biedny robotnik nie otrzyma tego prawa, choćby tutaj mieszkał
20-30 lat bez przerwy, ale bogaty kupiec albo bogaty polski Żyd
bez przeszkód dostanie nawet dziesięć obywatelstw.
Pan sprawozdawca śmieje się z tego, ale ja mu mogę
podać kilka przykładów:
Sekretarz polskiej partji soc. dem. Goetze, przynalezny do Galicji,
ale narodzony tutaj i mieszkaj ący na Ślasku od dziecmstwa,
nie otrzymał mimo prośb i urgencji dotychczas obywatelstwa.
Czendlik Karol, robotnik ze Starego Miasta, legionista czeski
pozbawiony został prawa obywatelstwa i zastępstwa w
gminie, dlatego ze przy wyborach przyłączył się
do komunistów - i omal ze nie zamknęli go do aresztu.
Tak samo robotnik z Nydku Madzia Jan zadenuncj owaný został,
ze jest komumstą, a za to odebrano mu obywatelstwo, które
dawniej otrzymał pełnoprawme.
Całkiem rzecz biorąc, mamy duzo takich wypadków,
ze nawet takim obywatelom, którzy słuzyli we wojsku
czechosłowackiem, odebrano prawo obywatelstwa. Synowie służą
we wojsku, ale ani oni ani ich rodzice nie otrzymują prawa
obywatelstwa.
Jezeli te fakty przytaczam, to nie chcę powiedzieć,
ze by ta akcja pozbawiania i nieudzielania obywatelstwa miała
jedynie nacjonalny charakter. Tylko naiwny człowiek moze
myśleć, ze jest to wypływ narodowego antagonismu.
Rzecz cała ma tez głównie podłoze socjalne.
Najbardziej tu idzie o kapitalistów Rotschilda i komp.
oraz ich sługi, idzie o to, azeby kapitał miał
armję parjasów, których się uzywa do
tego, aby łamali strejki. Grozi się im w czasie strejku
wyrzuceniem za granicę i to jest właśnie socjalna
podstawa. (Souhlas komunistických poslanců.)
I dlatego, proszę Panów, mniej się dziwimy,
jezeli nacjonaliści, zwolennicy czeskosłowackiej koalicji
wykładają całą tą sprawę inaczej,
jest to jednakowoz sromem i hańba, jezeli w tem ucisku
proletarjatu pomagają kapitałowi przedstawiciele socjalnej
demokracji czeskiej, która ma swych zastępców
w rządzie i moze o prawu obywatelstwa biednych proletarjuszy
decydować.
Umowa mówi też o och me mniejszości i tutaj znowu
widzimy jej ręby i lice. Umowa ta jest juz rok podpisana.
W praktyce miały się rządy dostosować do
jej brzmienia, ale tego niema. W artykule 12. trzeciej części
mówi się o tem, ze obrona praw mej szościowych
nie będzie poczytywana za melojalność. W praktyce,
kto broni swych praw mniej szościowych, jest okrzyczany za
nieloj alnego i włóczony po sądach.
Artykuł 13 mówi o tem, ze "pro stanovení
národnosti nebo jazyka jest směrodatné prohlásení
dotyčné osoby nebo jejího právem povolaného
zástupce, a to v rámci zákonů státních.
Jakykoliv způsob násilného odnárodňování
je nedovolený. Zejména prohlášují
obě smluvní strany, ze povazují za protizákonny
kazdý nátlak na rodiče, aby posílali
děti do skol j mého jazyka vyučovacího,
nez jest jejich jazyk mateřský".
To pisze się w umowie, czarne na białem. Ale wbrew
temu robi się okropny nacisk na obywateli ślaskich
wszędzie, w hucie, kolei, szachtach, nacisk w kierunku wynarodowiania,
ba nawet są groźby restrynkcji. Proszę mały
przykład. Taki pan naczelnik stacji Česky Těsín
Lastovička, patrjota, jakich mało, kaze sobie wywoływać
ludzi i zapisuje ich narodowość, wypytując, dokąd
posyłają dzieci, do polskiej czy do czeskiej szkoły.
Pan Bechyně jako minister kolei o tem wiedzieć
powinien.
Artykuł 16 mówi o koncesjach: "Při udílení
koncesí, oprávnění, úředních
povolení a pod., jakož i při udílení
subvencí, státních přídělů
a jakýchkoli oprávnění vydělečných
v republice Československé, resp. v republice Polské
budou občané českoslovenští národnosti
polské, resp. občané polští národnosti
československé, jakož i tuzemské osoby
právnické v mezích zákonů postavení
na roveň osobám národnosti československé,
resp. polské."
Otóż sprawa koncesji to nie jest zadna umowa, to prawdziwy
targ na bydło. Koncesji urzędy nie dają z reguły
mnym, prócz swych naszynców. W Starem Mieście
zrabowano bezprawnie koncesję Domu Robotniczego i nasadzono
tam wojsko na szkodę stowarzyszenia. To samo w żywocicach;
urzędy nie chcą dać licencji szynkarskiej, bo
to stowarzyszenie robotnicze. Odebrano takze kmowe licencje w
Trzyńcu i Stonawie socjalnym demokratom. W myśl tej
umowy jest jawna przeciwustawowa praca rządowa.
Artykuł 17: "Obě smluvní strany se zavazují,
že také v obvodech, kde menšina podle platných
předpisů nemá nároků na zřízení
samostatných veřejných škol národních
(obecných a občanských), povolí zřízení
soukromych škol s vyučovacím jazykem dotyčné
menšiny s právem veřejnosti, budou-li splněny
zákonné podmínky, a udělí jim
podle možnosti též podpory; zejména zabezpečí
vláda polská všechny možné úlevy
při zřizování samostatných
soukromých škol s československým jazykem
vyučovacím na Volyni."
Kwestja szkolna jest rzeczywiście kwestją godną
w tym wypadku zaakcentowama. W Dol. Błędowicach urguje
gmina juz od 1912 r. pozolewe na otwarcie szkoły. Zawsze
bezskutecznie. Prośby są systematycznie odrzucane. Bez
powodu, bo wszystkie wymogi prawne formalnie są spełnione.
Za to czeska wydziałówka ma juz dawno pozwolenie na
otwarcie i budowę domu. Przyznaję się, ze w
tym wypadku takiej umowy juz nie rozumiem i nie wiem, jak ją
tłumaczyć. Nie jest to sypanie piasku ludziom do oczu?
A teraz w sprawie Wołynia słów kilka. Najpierw
trzeba zaznaczyć, ze te elementy narodowodemokratyczne,
patrjotyczne, które najwięcej płaczą nad
losem wołyńskich Czechów, mają najmniej
prawa skarzyć się na ucisk, poniewaz właśnie
te sfery są najgorszymi szowinis tami i czechizatorami milionu
Słowian w Czechosłowacji. (Potlesk komunistických
poslanců.) Ich łzy są krokodyle. Wszak gdyby
chcieli pomoc Czechom wołyńskim, wówczas by
wyraźnie i niedwuznacznie im zagwarantowali prawa w tej umowie.
Ten artykuł 17. me wystarcza na polskie stosunki i urzędy.
Jezeli polski statystyczny urząd me notuje dotychczas wogóle
Czechów w osobnej rubryce, tylko pod nazwą "reszta
innych narodowości", to znaczy, ze niema szczerej chęci
zajmować się Czech ami wołyńskimi tak
jak i innemi mniej szościami narodowemi. Rosyjskie czasopismo
"Wozrożdenie" pisze o tem następującą
notatkę:
A więc polski rząd Skrzyńskiego nie uznał
jeszcze za stosowne zrozumieć i odkryć na Wołymu
Czechów. To takze jedna z tych przymiot ducha locarnskiego,
który się wznosił nad mniej szościami narodowemi
zarówno w Polsce jak i tutaj.
Chociaż 7. artykuł traktatu ryskiego, traktatu wersalskiego,
jak równiez decyzja Ligi Narodów z 14. marca 1923
gwarantują mmejszościom narodowościowym w Polsce
korzystanie z wszelkich, przysługujących im praw, -
praktyka mówi co innego. Prawo samorządowe na terenie
Ukrainy Zachodnieji Białorusi zostało pogwałconez
całą surowością, obieralność zarządów
gminnych i rad zniknęła zupełnie, a na miejsce
obieranych zarządów gminnych i rad kierują obecme
administracja gmin mianowani przez starostów wójtowie,
którzy razem z komendantami policji pań stwowej
są wszechmogącymi dyktato rami, panami życia uciskanej
ukraińskiej i białoruskiej ludności pracującej.
Wszelka wolność zrzeszeń politycznych i kulturalnych
zanikła, a prawo na ich istnienie mają jedynie ugrupowania
ugodowe i reakcyjne, które, szczując ustawicznie przeciwko
wyzwoleńczym dązeniom klasy pracującej okazują
burżuazji polskiej cenne usługi. Dowodem tego jest zlikwidowanie
istniejącej od lat 30 Ukraińskiej Socjalno-Demokratycznej
Partji, zawieszenie działalności całego szeregu
kulturalno-oświatowych organizacji robotniczych "Wola",
powołanych na nowo do zycia po wojnie ukraińską
socjalną demokracją pod wodzą L. Hankiewicza, zakrycie
ukramskich kulturalnych organizacji "Proświta"
i całego szeregu nawet humanitarnych instytucyj, a wreszcie
prześladowania szkolnictwa.
Wszystko to dzieje się za pomocą polskich socjalistów,
członków Polskiej Partji Socjali.stycznej, a p. dr
Czech, który tu chwalił i stawiał za wzór
czeskim socjalnym demokratom polskich socjalistów, bardzo
się mylił, jezeli myślak, ze jest jakas zasadnicza
różnica między jednymi i drugimi, bo właśme
pepe sowcy nie są lepsi od czeskich socjalnych demokratów,
jak równiez i niemieckich. W rzeczywistości P. P.
S. popiera dzisiaj byłą carską "ochrankę"
w Polsce. (Souhlas komunistických poslanců.)
Jakże zupełnie inaczej przedstawiają się
stosunki w kazdym z wymienionych kierunków w Związku
Socjalistycznych Republik Radzieckich! Pozwólcie, abym
przytoczył kilka autentycznych objektywnych faktów
dla wyjaśnienia. Dzisiaj na Ukrainie sowieckiej jest 70 polskich
rad wiejskich, które całą swą pracę
prowadzą w języku polskim. Masa chłopów
i robotników Polajów są członkami wyzszych
organów władzy, a nawet Wszechukramskiego Centralnego
Komitetu Wykonawczego. Instytucje sowieckie są obsługiwane
po polsku bez zadnych ograniczeń. Sowjety dały bez
umowy, bez zobowiązania ze strony Polski i Czechosło
wacji narodowi polskiemu i czeskiemu zupełną swobodę,
której dawno nigdy me mieli. Polacy są na Ukrainie
sowieckiej elementem rozproszonym, a mimo to mają prawa zupełne.
(Předsednictví převzal místopředseda
inž. Dostálek.)
Obecnie na Ukrainie jest przeszło 400 szkół polskich.
W Kijowie są polskie kursy pedago giczne, w których
kształcą się na nauczycieli dzieci robotników
i chłopów. W Kijowie, Mohyłowie, Ieningrodzie,
Mińsku są polskie szkoły partyjne. Jest wydział
polski szkoły agronomicznej w berdyczowskim okręgu
i rozpoczęła pracę polska szkoła agronomiczna
w Nowym Zawodzie na Wołyniu. Jest także mechaniczna
szkoła polska zawodowa w Kijowie, fakultet robotniczy w Moskwie,
tworzy się szkoła teatralna polska w Kijowie itd. itd.
Widzimy z tego, ze sowjety są jedyna instytucja w swym rddzaju,
która bez względu na umowy, sama od siebie, dobrowolnie
daj ę wolność i swobodę wszystkim mniej
szościom narodowościowym na. terenie byłej Rosji.
(Potlesk komunistických poslanců.)
A teraz pozwólcie słów kilka w kwestji finansowej.
Jest to wielka, bodaj czy nie największa bolączka biednego
ludu śląskiego, wynikła wskutek niezałatwionych
zobowiązan finansowych z jedneji drugiej strony, czeskieji
polskiej. Niniejsza umowa nie przyczynia się wcale do tego,
aby choć w części naprawić olbrzymie szkody
drobnych udziałowców, które spowodował
nieszczęsny podział ziemi śląskiej. Proszę
w tym wypadku wysłuchać charakterystycznego głosu
z obozu średnich udziałowców, którzy stracili
na polskiej stronie wszystkie swoje krwawo zapracowane grosze,
oszczędności. W memorandzie zasłanem rządowi
drobnymi działowcami, którzy w czasie plebiscytu byli
czechofilami, mówi się w tej sprawie: "Českopolská
smlouva ohledně upravem finančních otázek
má býti nym ratifikována, tvoří
však pro československou veřejnost těžké
zklamání, ježto neobsahuje zádné
ochrany těžce uspořených grošů
československých vkladatelů, jej ichž
dobré peníze zůstaly následkem rozhodnutí
pařížské konference velvyslanců
ze dne 28. července 1920 a tímto způsobeného
rozdělení Těšínska v peněžních
ústavech polského Těšínska a
nemohly doposud býti vyzvednuty." A więc protestują
udziałowcy przeciw temu, ze umowa nie daje żadnej ochrony
ich cięzko zapracowanym oszczędnościom.
"Řešení této otázky"
- mówi się w memorandzie - "v československo-polské
smlouvě v tom smyslu, že s polským občanem
v Československé republice bude tak nakládáno
jako s československým občanem a zase v Polsku
s československým občanem bude tak nakládáno
jako s polským občanem, toto řešení
bylo by pro československé vkladatele mající
své penze uloženy v penězních ústavech
polského Těšínska krajně nepříznivé
a značilo by ztrátu skoro veškerych vkladů."
Umowa czesko-polska jest podpisana, udziałowcy juz prawie
6 lat czekają na załatwienie ich sprawy, ale rząd
o to się nie troszczy. Płody z pracy tych biedaków
zbierają bogaci żubry, tury kapitalistyczni. Nie jest
ze to faktyczna kradziez zaoszczędzonych pieniędzy
drobnych udziałowców?
W memorandzie o tem na końcu mówi się: "Kdezto
dle uvedené formule polstí příslusmici
by dostali své vklady v československych peněžních
ústavech vyplaceny v československé měně
v poměru 1 K stará rovná se 1 Kč,
obdrželi by českoslovenští vkladatelé
v peněžních ústavech Polského
Těšínska dle polské.ho valorisačního
zákona maximálně 125 zlotých a za
dalších 1,800.000 marek pouze 1 zlotý."
A więc niesłychana szkoda, wyraźna kradzież
oszczędności biednych udziałwców. To jednakowoz
nie przeszkadza p. Wolfowi w tem, zeby tutajza ta umową
przemawiał.
Reasumując wywody stwierdzam: Umowa niniej sza me daj e zadnej
satysfakcji narodom obu republik. Nie daj e gwarancj i zaspokojenia
palących potrzeb gospodarczych i narodowo kulturalnych czeskiej
mnieiszości w Polsce a polskiej mniejszości w Czechosłowacji.
My wiemy, ze tylko wspólnym frontem wszystkich proletarjuszy
wszystkich narodowości moz emy się wyswobodzić
z pod jarzma niewoli. Tylko we walce z burzuazją, ramie w
ramie z czeskim proletarj atem moze polskaludność Czechosłowacji
zdobyć sobie wolność i swobodę, w przyszłym
ustroju sowieckim pod rządami robotniczo włościańskimi.
Kończę i w imieniu klubu posłów komunistycznej
i klasy pracującej Czechosłowacj i oświadczam,
ze będziemy głosować przeciw ratyfikacji takiej
umowy zawartej między burzuazyjnym rządem czeskosłowackim
i rządem szlachty polskiej. (Potlesk komunistických
poslanců.)
Meine Damen und Herren! Ich habe mir das Wort zu diesem
Verhandlungsgegenstand deswegen erbeten, weil ich die Empfindung
habe, daß durch die Ratifizierung dieses Handelsvertrages
in seiner gegenwärtigen Form der Landwirtschaft im Staate
ein großer Nachteil zugefügt wird. Besonders sind durch
die Bestimmungen des Handelsvertrages aber die Weinbauern im Staate
getroffen. Geht man das Verzeichnis der Waren durch,
die von Spanien in das Staatsgebiet hereingebracht werden, so
sind es zum großen Teil Bodenprodukte und besonders nimmt
unter diesen der Wein einen sehr großen Anteil ein. Bezüglich
der Waren, die aus Spanien in unser Staatsgebiet gebracht
werden können, möchte ich nur erwähnen, daß
verschiedene Kontingente bestimmt wurden, und zwar für Weindestillate
2000 Hektoliter, für Liköre und Punche 1000 Hektoliter.
Wenn ich diese beiden Waren besonders anführe, so kann ich
dem wohl hinzufügen, daß, wenn diese Waren hier
verbraucht werden, es sich um einen reinen Luxuskonsum handelt,
nachdem die Einfuhr derartiger Gegenstände in das Staatsgebiet
überhaupt nicht notwendig ist. Will schließlich irgendjemand
seinen Schmerz in Alkohol betäuben, so ist durch Benützung
des Alkohols, der im Staatsgebiet selbst erzeugt wird, dazu genügend
Gelegenheit geboten. Groß ist das Einfuhrkontingent bei
Wein, das 120.000 Hektoliter beträgt, und merkwürdigerweise
bringt man aus Spanien in das Staatsgebiet auch Salz herein, für
das man ein Kontingent von 8000 Meterzentnern zugebilligt hat.
Im übrigen ist interessant im Zusammenhang mit der Anführung
dieser Zahlen zu erwähnen, daß, was die Einfuhr von
Südfrüchten im allgemeinen betrifft, im Staatsgebiet
ein sehr großer Konsum besteht, und daß, volkswirtschaftlich
betrachtet, eigentlich Ausgaben für Dinge gemacht werden,
die absolut nicht zu sein brauchen. Ich habe ermittelt, daß
z. B. im Jahre 1924 an Südfrüchten in das Staatsgebiet
rund 242.000 Meterzentner um einen Wert von über 88 Millionen
Kronen hereingebracht wurden. Im Jahre 1925 stieg diese Einfuhrmenge
auf über 400.000 Meterzentner, wofür etwas über
130 Millionen Kronen verausgabt worden sind. Diese Ausgaben erscheinen
mir volkswirtschaftlich in keiner Beziehung begründet,
im Gegenteil, wenn für einzelne Dinge derartige Beträge
in das Ausland gehen müssen, so scheint mir, daß dadurch
unsere Volkswirtschaft verarmen muß. Was nun die
Einfuhr an Wein in Fässern betrifft, so sind im Jahre 1924
256.000 Hektoliter um einen Gesamtwert von über 60 Millionen
Kronen hereingebracht worden. Im Jahre 1925 blieb die Einfuhrmenge
ungefähr gleich und der Wert des eingeführten Weines
betrug etwas über 64 Milionen Kronen. Wenn wir nun den Handelsverkehr
zwischen der Čechoslovakei und Spanien betrachten, so muß
hiezu bemerkt werden, daß im Jahre 1921 die ausgeführte
Warenmenge aus der Čechoslovakei nach Spanien 381/2
Millionen Kronen betrug. In diesem Jahre war der Ausfuhrhandel
mit Spanien mit etwas über 12 Millionen Kronen passiv.
Im Jahre 1922 wurden an Waren insgesamt 42 Millionen Kronen exportiert
und es erschien in diesem Jahre der Handelsverkehr mit Spanien
zugunsten der Čechoslovakei mit etwas über 4 Millionen
Kronen aktiv. Wenn ich nun diese Ziffern bis zum
Jahre 1924 verfolge, so wurden in diesem Jahre um etwa
24 Millionen Waren nach Spanien exportiert und es ergab sich
dabei zugunsten der Čechoslovakei ein Aktivum
von 6 Millionen Kronen. Für das Jahr 1925 dürfte dieses
Aktivum etwa 8 Millionen Kronen betragen. Wenn wir nun bezüglich
der aus Spanien in das čechoslovakische Staatsgebiet eingeführten
Waren eine Untersuchung anstellen, so fällt besonders die
große Menge von Wein auf, die aus diesem Lande in die Čechoslovakei
hereingebracht wird. Und gerade auf dieser großen Weinmenge
beruht etwas, das ich als eine dem einheimischen Weinbau
zugefügte Grundsünde bezeichnen muß. Wir haben
im čechoslovakischen Staat in Böhmen etwa 430
Hektar Weinfläche, in Mähren 4853, in der Slovakei 8860,
in Karpathorußland 2865, somit insgesamt an Weinbauflächen
ungefähr 17.000 Hektar. Dadurch, daß in das Staatsgebiet
derart große Weinmengen gebracht werden, wird den Weinbauern
eine Konkurrenz bereitet, denn es ist Tatsache, daß im Staatsgebiete,
besonders in Süd-Mähren, in der Slovakei und in Karpathorußland
sich ganz bedeutende Weinmengen vorfinden, die keineswegs Absatz
finden können. Ich habe freilich einmal in irgendeiner Zeitung,
ich glaube es war die "Národní Politika",
gelesen, daß diesen Weinbauern der Rat gegeben wird, sie
mögen ihren Wein, wenn sie ihn anbringen wollen, einfach
zu billigeren Preisen absetzen. Dabei vergessen diese Artikelschreiber,
daß gewisse Waren, die in der Landwirtschaft und im vorliegenden
Falle im Weinbau erzeugt werden, eben unter einem gewissen Preise
nicht abgesetzt werden können, weil die Gestehungskosten
schließlich doch durch den Abverkauf des Produktes mindestens
gedeckt werden müssen. Freilich muß dabei erwähnt
werden, daß einen großen Teil der Schuld an der Erhöhung
der Gestehungskosten überhaupt im Staatsgebiete mit die große
Menge sozialer Lasten hat, die von der Produktion zu tragen sind
und ganz besonders aber auch die ganz bedeutend hohe Weinsteuer,
die gleichfalls den Weinbau, bezw. den Weinabsatz bedeutend
belastet. Wenn im Staatsgebiet der einheimische Weinbauer einen
schlechten Absatz findet, so will ich bei dieser
Gelegenheit darauf verweisen, daß durch die Unverkäuflichkeit
des Weines in erster Linie kleinere landwirtschaftliche Existenzen
getroffen werden. Im großen und ganzen ist der Weinbau ein
Kleinbetrieb, wobei von den einzelnen Weingartenbesitzern doch
nur verhältnismäßig wenige Are des Landes bearbeitet
und betreut werden. Wenn infolgedessen der Wein unverkäuflich
ist, so werden gerade im Zusammenhange damit die schwachen
Existenzen in erster Linie gefährdet und schwer betroffen.
Wenn vom Auslande der Wein trotzdem zu bedeutend billigeren Preisen
hereingebracht werden kann, so haben wir aus den Äußerungen
des Herrn Berichterstatters gehört, daß es sich bei
diesem Einfuhrkontingent um Weine handelt, die schon
von vornherein eine bevorzugte Zollbehandlung erfahren. Außerdem
darf nicht übersehen werden, daß die Wachstumsfähigkeit
in diesen Ländern eine ganz andere ist, die schließlich
in unserem engeren Staatsgebiete nicht zu finden ist, und daß
weiter die Produktion, weil sie unbelasteter ist, sich viel billiger
gestaltet als unter unseren Verhältnissen. Eine besonders
große Klage wird nur darüber geführt, daß
es sich nicht allein um jene Weinmengen handelt, die schließlich
Spanien auf Grund des ihm gewährleisteten Kontingentes zu
uns bringen kann, sondern nebenbei kommen ja aus anderen Ländern
gleichfalls ganz bedeutende Mengen Weines in die Čechoslovakei;
ich erwähne hier nur, daß aus Frankreich, aus Italien,
aus Griechenland und aus Rumänien gleichfalls ganz bedeutende
Weinmengen zu uns hereingebracht werden. Ebenso wäre auch
noch Jugoslavien hinzuzufügen, kurzum, verschiedene Staaten,
die von vorherein für den Weinbau prädestiniert sind
und in denen der Wein zu verhältnismäßigen billigen
Gestehungskosten erzeugt werden kann.
Eine besondere Belastung für unseren heimischen Weinbau bedeutet
aber die Aufrechterhaltung der besonderen Flaschenweinabgabe,
der sog. Banderolensteuer. Auf diese Steuer hat auch Herr
Abgeordneter Netolický selbst Bezug genommen, und
zwar deswegen, weil von meinem Kollegen Wagner und mir
ein Resolutionsantrag eingebracht wurde, dahingehend, das
Finanzministerium aufzufordern, die Flaschenweinabgabe zu beseitigen
und an deren Stelle ein erhöhtes Umsatzsteuerpauschale
einzuführen, das für alle in das Staatsgebiet getätigten
Weinimporte zu entrichten ist. Ich habe freilich aus
dem Munde des Herrn Abgeordneten Netolický bereits
hören können, daß er kein Freund dieses Antrages
ist und daß von seiner Seite auch schon die Ablehnung
dieses Antrages befürwortet wurde. Ich überlasse
es dem verehrlichen hohen Hause eine Korrektur der Meinung
des Herrn Berichterstatters in dem Sinne herbeizuführen,
daß dieser Resolutionsantrag wirklich Annahme findet. Wenn
ich diesen Resolutionsantrag eingebracht habe, so deckt er sich
eigentlich auch mit den Bestrebungen des Steuerausschuses der
ständigen Delegation der Landeskulturräte, in welchem
Ausschusse wiederholt über diese Angelegenheit gesprochen
und wobei wiederholt von Seite dieses Ausschusses darauf
verwiesen wurde, daß es unbedingt notwendig ist, endlich
diese Flaschenweinabgabe zu beseitigen. Freilich ist dieser Gegenstand
schon in Diskussion gezogen, aber in einer Art, die wir
keinesfalls akzeptieren können und zwar deshalb nicht, weil
die Flaschenweinabgabe nur dann fallen soll, wenn hinsichtlich
der allgemeinen Getränkesteuer, insoweit eine Besteuerung
des Weines in Betracht kommt, eine Konzession zugestanden wird,
in dem Sinne, daß eben diese allgemeine Getränkeabgabe
eine Erhöhung erfahren kann. Damit wäre, wenn dies Tatsache
würde, gar nichts erreicht, denn die Belastung des einheimischen
Weinbaues wäre dieselbe und die ganze Angelegenheit ließe
sich schmerzlos in der Weise erledigen, wenn eben das hohe
Haus auf die Annahme unseres Resolutionsantrages einginge.
Wenn ich von dem Handelsvertrage mit Spanien spreche, so
will ich auf eine ähnliche Diskussion hinweisen,
die im Zusammenhang mit einer gleichen Angelegenheit im vorigen
Jahre im Deutschen Reiche stattgefunden hat. Auch im Deutschen
Reiche hatte sich der Reichstag mit der Ratifikation
des Handelsvertrages zwischen Deutschland und Spanien zu befassen.
Auch dort gab es in den Kreisen der Wein- und Obstbauern gegen
die Ratifizierung dieses Handelsvertrages einen sehr großen
Widerstand, der schließlich dazu führte, daß,
nachdem im Deutschen Reiche vom Reichstag der Handelsvertrag ratifiziert
worden war, auch sofort von Seite der deutschen Reichsregierung
die Kündigung dieses Handelsvertrages auf dem Fuße
folgte. Die deutsche Reichsregierung hat dies aus dem Grunde
getan, weil sie allen Vorhaltungen im Zusammenhang
mit dieser Frage, die ebenso begründet waren, wie ich
sie hier vorbringe, Rechnung trug und einsah, daß schließlich
nichts anderes übrig bleibe, als: diesen Handelsvertrag zu
kündigen. Freilich war dieser Handelsvertrag eine gewisse,
wenn auch nur kurze Frist in Geltung und selbst während der
kurzen Dauer dieses Handelsvertrages nachte sich sein verheerender
Einfluß geltend, und zwar in einer Weise geltend, daß
im Rheinlande, im Frankenlande, im Moselgebiet, die ja hervorragende
Weinbaugebiete sind, gleichfalls die dortigen Winzer zur Überzeugung
kommen mußten, daß sie ihren Wein nicht an den
Mann zu bringen in der Lage sind. In der Zwischenzeit meldete
sich aber der Fiskus, wie das auch bei uns geschieht,
forderte die Steuern ein, für welche die Winzer absolut
keine Mittel verfügbar hatten. Trotzdem wurden diese Weinbauern
gepeinigt. Man trachtete mit aller Gewalt, die fälligen Steuern
hereinzubringen, und als schließlich dieses Winzervolk bis
zum Äußersten gequält worden war, da riß
den Leuten die Geduld, und es ist Ihnen nicht fremd, daß
als Folge dann draußen im Moselgebiet der sogenannte
Winzerkrieg ausbrach, in dessen Verlauf die ganze weinbauende
Bevölkerung offen gegen den Fiskus des Deutschen Reiches
Stellung nahm.
Wie sich das im Deutschen Reiche vollzog, etwas
ähnliches ist auch bei uns, in der Slovakei,
in Karpatorußland und in Südmähren. Wir finden
dort, daß die weinbauenden Landwirte ebenfalls nicht
imstande sind, ihrer Steuerverpflichtung gegenüber dem Staate
nachzukommen, wobei nicht besonders erwähnt werden braucht,
daß überdies diese Verpflichtungen weit über das
normale Maß hinausgehen. Ich möchte im Zusammenhange
damit nur sagen: Wenn es in dieser Beziehung zu einer Besserung
kommen soll, dann ist die Aufhebung der Flaschenweinabgabe und
weiters die Korrektur des Handelsvertrags notwendig, der
hier ratifiziert werden soll und der freilich die Marke
"zatímní" trägt. Das heißt,
daß es sich bloß um eine einstweilige Regelung der
Handelsbeziehungen zwischen Spanien und der Čechoslovakei
handelt. Es wäre bei solchen rein wirtschaftlichen
Fragen unbedingt notwendig, daß man die
interessierten Kreise, die Landeskulturräte um ihre Meinung
befrage, in welchem Umfange solche Dinge gemacht
werden können und daß man ihre Erledigung nicht
bloß den Organen des Handelsministeriums überlasse.
(Souhlas na levici.)