Wysoka Izbo! (Vykřiky posl. Śliwky.) Panie
kolego Śliwko, bardzo bym Pana prosił o spokój,
bo jezeli swiat miałby nas oceniać według ostatniej
Panskiej mowy, miałby bardzo złe wyobrazenie o naszej
kulturze. (Vykřiky posl. Śliwky.) Prosze, aby
mi Pan nie przeszkadzał, mam tylko 20 minut czasu, a mam
wiele do powiedzenia.
Przedłozony wniosek rządowy na zatwierdzenie umowy miedzy
Republika Czechosłowacką a Rzeczpospolita Polska reguluje
cały szereg róznych spraw dotyczacych ludnosci Ślaska
Cieszyńskiego, Orawy i Spisza, a sprawy te sa dla niej
takiej doniosłosci, ze powinne wzbudzic najwyzsze zainteresowanie.
Że nie wywołuja one tak wielkiej uwagi, powodem jest
to, ze wniosek przychodzi bardzo pózno. (Vykřiky
posl. Śliwky.)
Ludność nasza przeszła dotychczas wszystkie objawy
nieuregulowanych stosunków w kraju. Ślask Cieszyński
od wieków tworzył nierozdzielną całosc metylko
pod wzgledem olitycznym, ale takze pod wzgledem gospodarczym i
kulturalnym a nawet społecznym. Postanowienie Rady ambasadorów
z dnia 28. lipca 1920 r. przecieło wszelkie nici, utrzymujące
zywotnosc społeczeństwa w tym kraju zamieszkajacego
- i szkoda, ze rzad nie wpłynął, azeby te stosunki
sie predzej uregulowały.
Pierwsza czesc przedłozonej umowy zawiera postanowienia,
dotyczace obywatelstwa panstwowego na rozdzielonych czesciach
Ślaska Cieszynskiego, Orawy i Spisza. Pod tym wzgledem na
Ślasku wskutek łacznosci obu jego części
były ciagłe zmiany. W czasach austrjackich ludnosc czy
to wskutek małzeństw, czy tez wskutek stosunków
zarobkowych dosyc czesto zmieniała siedzibe, przesiedlajac
sie z gmin powiatu Cieszyńskiego lub Bielskiego wzglednie
innych okolic polskich do powiatów Frysztackiego, Ślasko-Ostrawskiego,
Czesko-Cieszynskiego, Frydeckiego i na odwrót. O przynaleznosci
nikt wtedy nie myslał, dlatego ze bylismy w jednym kraju
i państwie.
Przez postanowienie Rady ambasadorów z 28. lipca 1920 wyszła
naraz kwestja przynaleznosci na wierzch. (Vykriky posl. Śliwky.)
I tu sie własnie pokazuje, ze skutkiem tego wielu ludzi
przy spisie ludnosci w r. 1921 nie miało prawa obywatelstwa
w Czechosłowacji i ze Ślask Cieszyński wykazuje
niezmierna ilosc obcokrajowców. Postanowienie Rady ambasadorów
regulowało wprawdzie kwestje obywatelstwa, jednakowoz postanowienia
w tym wzgledzie wymagały w kazdym razie wprowadzenia w zycie,
a nie było opublikowane az do dnia 11. lutego 1925. Przytem
jednakowoz brakło takze postanowien wprowadzających
i rzad zupełnie pominał wygłosic pouczenie co do
zastosowania przepisów, szczególnie o nabyciu prawa
obywatelskiego ipso iure i przez opcję.
Wyjasnienie co do tego znajduje sie w obecnie przedłozonej
umowie czechosłowacko-polskiej. Niestety w motywach swoich
podaje rzad co do obywatelstwa wyrazne wyjasnienie, ze według
artykułu 2. wydane postanowienia o obywatelstwie, oraz podane
tam terminy juz dawno upłyneły, gdyz postanowienia te
były przeprowadzone juz w r. 1922.
Jabym sobie pozwolił zwrócic uwage, że ta kwestja
nie może sie przedstawiać w ten sposób. Umowa
dzisiejsza wchodzi dopiero obecnie w zycie i dlatego według
ustaw zasadniczych i ustawy o Zbiorze ustaw i rozporządzen,
nie mozna sie powoływać na to, ze terminy w tejumowie
ustanowione juz dawno upłyneły.
W rzeczywistosci zas stan rzeczy przedstawia sie w ten sposób:
Po rozdzieleniu Ślaska Cieszyńskiego tylko niektórzy
wnosili podania o obywatelstwo, mianowicie ci, którzy wiedzieli
o postanowieniu Rady ambasadorów, ale to postanowienie
wówczas nie było ogłoszone. Wprawdzie w dniu
25. lutego 1923, zatem nie w r. 1922 wydane zostało przez
niekompetentny ówczesny Rzad Krajowy w Opawie ogłoszenie,
według którego termin opcyjny, wzglednie termin wniesienia
podania o obywatelstwo za zgoda rządu był przedłużony
do konca maja 1923, jednakowoz przedtem zadnego nigdy ogłoszenia
nie było i me mógł byc przedłuzony przez
Krajową Władze polityczną termin, który
dotychczas wcale nie istniał, gdyz wcale nie było zadnej
czechosłowackiej ustawy wtedy, któraby obywatelstwo
Republiki Czechosłowackiej w mysl postanowienia Rady ambasadorów
z 1920 r. regulowała. Mógłby ktos powiedziec,
że termin opcji upłynął z dniem 11. lutego
1926, gdyz to był termin według ogłoszenia postanowienia
ambasadorów w Zb. u. i rozp. Jednakowoz dzisiejsza umowa
różni sie od postanowienia Rady ambasadorów
nietylko tem, że wskazuje inne terminy, ale takze wprowadza
zaraz w artykule l, p. 1. ustep ostatni, nowosć, zaznaczając,
ze w razie zbiegu swojszczyzny i domicylu nalezy w pierwszym rzędzie
uwzglednic swojszczyzne jako tytuł nabycia obywatelstwa.
W praktyce przedstawia sie ta sprawa w nastepujący sposób:
Na podstawie rozporządzenia Rady ambasadorów mogli
ci mieszkancy, którzy byli przynalezni od r. 1914 do jakiejs
gminy po stronie polskiej Śląska Cieszyńskiego,
a mieszkali juz od 1. stycznia 1908 nieprzerwanie w gminach po
stronie czechosłowackiej Śląska Cieszyńskiego,
słusznie uważać, że na podstawie domicylu
są obywatelami ipso iure.
Tymczasem umowa daje pierwszeństwo miejscowości przynaleznosci,
z czego wynika, ze ci obywatele nie są obywatelami czechosłowackimi,
lecz ze powinni wnieść opcję.
Sądze zatem, ze na wszelki wypadek trzeba będzie w
tym kierunku dotrzymać terminów, które w tejumowie
co do nabycia obywatelstwa są ustanowione, gdyz inaczej wywołałoby
to wielkie zagmatwanie i przyniosło szkode wielu, którzy
mają prawo do uzyskania obywatelstwa czechosłowackiego.
Aczkolwiek we wspomnianem przezemnie ogłoszeniu Politycznej
Władzy krajowej w Opawie wyraźnie było zaznaczonem,
ze ci, którzy nabyli prawo domicylu na terenie czechosłowackiego
Śląska Cieszynskiego w czasie do 28. października
1918, mają prawo do załatwienia korzystnego ich podań
o obywatelstwo czechosłowackie, o ile zachodzą warunki
w tem podaniu wymienione, to jednakowoz ogromną moc podań
takich władza odrzuciła i obywatelstwa takim ludziom
nie nadała, a wiele takich podan jeszcze dotychczas u referentów
lezy. Dotyczy to przedewszystkiem ludnosci robotniczej i małorolnej,
gdyz po najwiekszej czesci ludzie bogaci obywatelstwo bez wielkich
trudności uzyskują. Wielu nawet takich, którzy
wskutek braku pouczenia nie wiedzieli w r. 1920, 1921 i 1922,
ze p rzysługuje im prawo opcji, i wniesli na skutek tego
później prośby o nadanie obywatelstwa, aczkolwiek
juz na terenie Śląska Cieszyńskiego mieszkają
dłuzej niz od 1908 r., ale nawet w tych bardzo wielu wypadkach
odmówiono obywatelstwa czechosłowackiego.
Dlatego też pod adresem rządu m amy odnośnie do
obywatelstwa następujące żądania:
1. ażeby podania wniesione o nadanie obywatelstwa, a lezące
dotychczas u referentów, czy to Politycznej Władzy
k ajowej, czy tez Ministerstwa Spraw wewnetrznych były jaknajpredzej
załatwione;
2. azeby wniesione podania o obywatelstwo tych osób, które
na podstawie postanowienia Rady ambasadorów mają prawo
opcji - były uważane jako oświadczenia opcyjne,
i na tej podstawie aby im były wydane dekrety obywatelskie;
3. azeby uzyskanie obywatelstwa przez opcję liczyło
sie od termmu wniesiema opcji, a nie od chwili załatwienia
tej opcji, opcja oznacza bowiem wybór;
4. ażeby podania tych osób, które były
związane stosunkami rodzinnymi, zarobkowymi lub społecznymi
z terenem czechosłowackiego Śląska Cieszynskiego,
a które mieszkały na tym terenie przed 28. października
1918 - były bezwarunkowo załatwiane przychylnie.
Druga część niniejszej umowy mówi o amnestji.
Miałbym w tym kierunku jedną uwage.
Artykuł 9, punkt 2, określa jako skutki amnestji przestępstw
politycznych analogicznie do art. 4 traktującego o amnestji
czynów karnych ściganych przez sądy między
innemi darowanie kary głównej i pobocznej dotychczas
nie wykonanej. Zwracam uwagę, źe po spisie ludności
w r. 1921 było wiele osób karanych za to, ze rzekomo
nieprawnie wypełniały arkusz spisowy za osoby inne.
We wielu wypadkach przeciw karze nałoźonej prawomocnie
przez II. instancje osoby ukarane wniosły jeszcze zaźelenie
do Ministerstwa Spraw wewnetrznych i w tych wszystkich wypadkach
wprawdzie odnośnego zazalenia nie załatwiono, lecz nałoźonych
grzywien na skutek instrukcji ze strony Ministerstwa nie ściągano.
We wielu jednak wypadkach ukarane osoby po prawomocnem rozstrzygnieciu
I. lub II. instancji, nałoźone grzywny zapłaciły,
zwłaszcza ze źandarmerja i policyjne władze nalegały
na zapłate nałoźonej grzywny. Trybunał administracyjny
orzekł na podstawie zaźaleń wmnych, źe ten
czyn nie jest karygodny, zatem grzywny zostały zapłacone
mesłusznie.
Dlatego byłoby wskazanem, aźeby te kary rząd nakazał
zwrócić, tem wiecej, ze zapłacili to ludzie
biedni, a grzywny te były wysokie, bo dochodziły do
kilku set, a w niejednym wypadku do tysiecy koron.
Co do amnestji samej chciałbym zaznaczyć, ze nie chodzi
nam tylko o amnestję sądowokarną, lecz źe
źyczeniem naszem jest, aby ona objęła przedewszystki
em takźe dziedzinę współźycia społecznego
obu narodowości, czeskiej i polskiej na Śląsku.
Pod tym względem dzieje się źle; przypominają
nam jeszcze obecnie czynniki miejscowe, a nieraz i przedstawiciele
władzy miejscowej nieustannie czasy przygotowań plebiscytowych
i uzasadniają ucisk narodowości polskiej tem, że
członkowie tej narodowosci w czasach do rozstrzygniecia ambasadorów
dażyli do przydzielenia tego kraju do Polski i ze w dązności
tej dopuszczali sie gwałtów. Uwazam to za nieludzkie
i takze mesłuszne. Był to bowiem okres stanu wojennego,
a nie mozna przeciez zołnierza pociagać do odpowiedzialnosci
po skończonej wojnie za czyny, których dopuścił
się jako zołnierz w obronie swoich ideałów.
Że zas do tego stanu wojennego doszło, nie było
wcale nasza winą. (Predsednictví se ujal predseda
Malypetr.)
Gdy stara Austrja sie rozpadła, my jako odłam narodu
polskiego, spodziewam sie, ze z natury rzeczy, słusznie,
dązylismy do połaczenia się w państwie
z tym narodem. Że niepragneliśmy użyć gwałtu,
swiadczy najlepiej umowa z dnia 5. listopada w r. 1918, zawarta
z jednej strony między Radą Narodową Ksiestwa
Ciemyńskiego w Cieszynie a czeskim Národním
výborem w Śląskiej Ostrawie z drugiej stro, według
której został Śląsk Cieszynski podzielony
na część polską i część
czeską tak długo, z rządy obu tych panstw na podstawie
wzajemnej ugody załatwią kwestje granic. Myśmy
tej ugody nienaruszyli. Bez wypowiedzenia umowy nastąpił
w dniu 23. stycznia 1919 najazd zbrojny na polską czesć
Śłąska Cieszyńskiego. Od tego czasu datuje
się stan wojenny, który trwał az do rozstrzygniecia
ambasadorów w dniu 28. lipca 1920.
Kto więcej w tym czasie popełniał gwałtów
na spokojnej ludnosci czy Czesi, czy Polacy, nalezy do przeszłosci,
o której nalezy nie wspominać, gdyz poco draźnić
zagojone juz rany, poco robić przepasc wtedy, kiedy chodzi
raczej o zgodne współżycie obu narodów?
Faktem jest, ze gwałty i zbrodnie działy sie z obu stron,
ale we wiekszosci wypadków przyczynę tych gwałtów
trzeba szukać w jednostkach samych, które sie tych
gwałtów dopuściły, czy to dla osobistej
zemsty prywatnej, czy tez nieraz i z innych powodów. Były
to czasy najwiekszych nieszczęść tak dla ludności
polskiej jak i dla ludności czeskiej, zamieszkującej
teren Śląska Cieszynskiego. W tym sensie mówiłem
to, kiedy o tem pierwszem mojem przemówieniu przed Wysoką
Izba wspominałem. Za to napadły na mnie czynniki miejscowe
pewnego odłamu w prasie czeskiej, a w szczególności
"Obrana Slezska".
Jakim sposobem to czyni, pozwole sobie tylko wyjątek odczytać
z artykułu z 12. lutego 1926, wydrukowanego we wspomnianem
czasopiśmie, oto on (čte):
"Očekávali bychom od něho" pisze
sie tam - "od dra Wolfa, že bude nyní
alespoň skromnější, když také
na jeho rukou lpí vina, ba i krev nemilosrdně zavražděných
obětí tehdejší polské zběsilosti,
jež uváděla v úžas nejen nás,
nýbrž i Němce a také i pana Koždoně,
který dnes pro mandát v slezské správní
komisi a za starostenskou volbu se s nimi spojuje. Nedivíme
se troufalosti bývalých členů Rady
Národové za hranicemi. Ti jsou v Polsku. Ale divíme
se drzosti dr Wolfa, ktery s počátku třásl
se nejistotou, jak to s ním u nás dopadne, a jen
o stěstí můze mluviti, ze ušel tehdy
hněvu lidu". (Vykřiky posl. Śliwky.)
Jeżeli Szanowni Panowie, ani policja panstwowa, która
tak pilnie baczy na to, aby nie pojawił sie gdzie jakiś
sztandar polski i abyśmy wśród naszych ludzi
nie urządzili np. zbiórki na nasze cele dobroczynne,
tak podburzających artykułów niekonfiskuje, jezeli
nie wkroczy Prokuratorja, ja w sądzie obrony szukać
nie bedę. Moje sumienie jest czyste. Byłem członkiem
Rady Narodowej, tego sie nie wypieram, to członkowstwo dla
mnie zawsze zostanie zaszczytem - ale takze kazdy sprawiedliwy
Czech musi przyznac, ze w każdym wypadku jak i w. całem
swojem zyciu starałem się byc sprawiedliwy i ze w gwałtach
udziału nigdy nie brałem (Výkřiky posl.
Śliwky.), ani też nigdy nikogo do gwałtu nie
nakłaniałem.
Rozstrzygnięciem Rady ambasadorów z dnia 28. lipca
1920 skonczył sie stan wojenny. Zdawaliśmy sobie sprawe
z tego, ze skutki tej wojny znosić musimy, ale wierzyliśmy
i wierzymy zawsze, ze istnieje wspólne posłannictwo
polskiego i czeskiego narodu i ze dlatego nam na Śląsku,
tworzącym łącznik między Polską i Czechosłowacją
zapanują znowu stosunki przyjazni i zbratania się po
upływie pewnego czasu. Nie przecze, ze i po naszej stronie
są ludzie, którzy długo krzywd pamietają,
i którzy w naturze mają draźnić innych
i siać wieczną niezgode, lecz głos tych ludzi
z naszej strony nic nie znaczy, jest tylko bezsilnem miotaniem
sie w ukryciu. Tymczasem po stronie czeskiej wielu jest ludzi
takich, którzy cześciowo ze złej woli, a cześciowo
nieraz w dobrej wierze, w przeczuleniu patrjotycznem mniemają,
źe swojemu narodowi wielką przynoszą przysługę,
gdy nas zwalczać będą. Ludzie ci mają dostęp
do władz, do prasy czeskiej i do opinji całego czeskiego
narodu i nieustannie nas oskarzaja w piśmie i w prasie o
iredente, o pracowanie na szkodę Republiki Czechosłowackiej.
Jaką podstawe te skargi mają, świadczą zywe
fakta. Za cały czas naszego przynalezenia do Republiki nie
wykaza członkom naszej narodowości ani jednego wypadku
skargi o zbrodnie stanu, lecz nawet wypadki zasądzenia o
przekroczenie ustawy o ochronie Republiki są rzadsze, niz
w krajach nawet rdzennie czeskich. A sadze, ze władza niema
tez najmniejszej przyczyny do skarzenia się, ze lud nasz
swoich obowiązków względem panstwa nie spełnia,
lub spełnia gorzej niz jakikolwiek odłam ludności
innej w Czechosłowacji, chocby narodowości czeskiej.
Niniejszą umową chcemy stwierdzić, ze istnieje
wspólne posłannictwo polskiego i czeskiego narodu.
Jestem tego zdania, ze naród czeski stanowisko nasze uzna
i jezeli mówię o amnestji w społeczeństwie,
to właśśnie ten stan mam na myśli. Wstąpiłem
jako przedstawiciel ludności polskiej w rząd stronnictw,
które chcą pracowac dla tego panstwa. Że na mnie
za to Niemcy napadają i komuniści psy na mnie wieszają,
temu się nie dziwię. Ale dziwię się, ze
mnie za to napadają te stronnictwa, ci ludzie, którzy
się mienią być najlepszymi patrjotami czeskimi.
Następna częsć umowy mówi o ochronie
mniejszosci. Panowie Niemcy podkreślali tutaj w swych przemówieniach,
ze im się tego nie daje, co się nam daje w tej umowie.
Ja zaznaczam, ze umowa ta nie zawiera nic innego, jak tylko te
prawa, o których mówią ustawy czechosłowackie
i które nam się na podstawie ustaw zasadniczych nalezą.
Dla mnie ze wszystkich artykułów tej umowy najsympatyczniejszy
jest artykuł 12, w którym powiedziano, ze Republika
Czechosłowacka jest zdecydowana traktowac życzliwie
mniejszość polską w tem panstwie. Że w tym
artykule wspomina się o lojalności, jest dla mnie rzeczą
samozrozumiała, gdyz nie wyobrazam sobie w obecnych stosunkach
panstwowo-europejskich, azeby mogli się uwazac za mniejszość
i ządać praw mniejszościowych, ci, którzy
wobec panstwa, w którem żyją, są nielojalni.
Nie dziwie się n. p. Niemcom, podnoszącym wielkie krzyki
z powodu pokrzywdzenia ich praw mniejszościowych. Wszak oni
na tych obszarach byli żywiołem panującym. Gdy
oni prowadzili hegemonję i narzucali swoje dominujące
stanowisko innym narodowościom, nie odczuwali zalu i bolu
tych, którzy się czuli członkami tych uciśnionych
narodowości. Odczuwaja to dopiero teraz i to tem boleśniej,
gdy role się zmieniły. Inaczej jest z nami Polakami.
U nas rola się nie zmieniła. Pozostaliśmy tem,
czem byliśmy dawniej. Rolę panującej narodowości
objęli tylko zamiast Niemców - Czesi. A ze skarzymy
się i wołamy o polepszenie swej doli, ze krytykujemy
postępowanie Czechów i ich władz wobec nas,
robiliśmy to samo i wobec Niemców dawniej, a dziś
czynimy to z tem większym bólem i zalem, bo jezeli
dawniej ciemiężyli nas Niemcy, naród nam obcy,
prowadzacy od wieków bój na śmierć i
zycie z zywiołem słowianskim, to w niejednym wypadku
obecnie ich metody przejął takze wobec nas i od nich
odstapic nie chce naród bratni słowiański.
Tutaj chciałbym krótko wskazać na to, ze wszystkich
tych ucisków, na które się tu mowcy niemi
eccy skarzyli, nauczycielami byli Niemcy w Rzeszy Niemieckiej.
Tam postępowano tak, czy nie gorzej z mniejszościami
Polaków, Serbo-Kroatów-Łuzyczan, Dunczyków
i Fryzów. Wszak tam zgnieciono zupełnie szkolnictwo
polskie i bito nawet dzieci za przemówienia po polsku.
Tam nie przyjmowano do słuzby państwowej takiego,
coby po niemiecku nie umiał, ba nawet się zaprzeć
musiał swej narodowości, tam wreszcie zaczęto
z słynnymi ustawami o wywłaszczeniu Polaków z
ziemi i włości. A dzisiejszy los mniejszości narodowych
w Niemczech równiez nie jest lepszy. Do Niemców
stosuje się ich własne metody, a dopiero wtedy odczuwa
się krzywdę, gdy sam ja ponosi. Sadzę, ze o
tem powinien kazdy naród pamiętac, gdyz w przeciwnym
razie nię będzie nigdy pokoju. Niemcy, którzy
byli nauczycielami tych metod postępowania z mniejszościami,
powinni pierwsi dać przykład zerwania z nimi.
Teraz chciałbym poruszyć tylko kilka kwestji, dotyczących
szkolnictwa polskiego. Na nasze postulaty w sprawach szkolnictwa
polskiego odpowiadają nam - to czyni między innymi
takze p. Śliwka, ze Polska nie uwzględnia zadan
czeskich osadników na Wołyniu w sprawach ich szkolnictwa.
(Výkřiky posl. Śliwky.) Ja nie zastępuję
Polski, gdyz do tego nie jestem powołany, ani takze nie chcę
w tej kwestji przymrużać oczy na to, co w Polsce j
est złe. Lecz jestem zdania, ze nie mozna porównać
stosunków naszych ze stosunkami osadnictwa czeskiego na
Wołyniu. Przedewszystkiem musimy sobie uświadomić,
ze my Polacy w Czechosłowacji nie ządamy dla siebie
zadnych przywilej ów, ze ządamy tylko to, co się
nam na podstawie ustaw czechosłowackich należy.
Jednakowoż ponieważ tym argumentem o Czechach na Wołyniu
zwalcza się ciągle nasze postulaty, muszę się
zająć trochę sprawą Wołynia. Według
spisu ludności jest na Wołyniu 27.000 Czechów
osiadłych po róznych gminach i powiatach. Przypuśćmy,
że spis ludności i tutaj był tendencyjny na modłę
spisu ludności na Śląsku Cieszyńskim, jest
ich 30 do 35.000, więcej wszak nie.
W żadnym powiecie jednak nie jest ich więcej niz 5
procent, a w żadnej gminie nie dochodzi ich liczba do 10
procent mieszkańców, siedzą tylko gromadnie
w pewnych osadach. Obecnie są tam szkoły publiczne czeskie,
które rząd polski utrzymuje, oraz szkoły prywatne,
otrzymujące równiez subwencje od rządu. (Vykřiky
posl. Śliwky.)
Jestem zdania, że rząd polski powinien im dać
jaknajwiększe uprawnienia dla ich pozyskania, gdyz oni jako
żywioł zamozny i kulturalny mogą być czynniki
em zaporczym przed falą bolszewicką. (Vykřiky
posl. Śliwky.)
A teraz jeszcze bym chciał zwrócić uwagę
na to, jak rzecz się przedstawia u nas, na Śląsku
Cieszyńskim. Za czasów rosyjskich na Wołyniu
nie było żadnej szkoły czeskiej, tam uczyło
się tylko w języku rosyjskim. Nam władze czechosłowackie
zaraz po rozpadnięciu się Austrji w 10 gminach powiatu
sądowego Bogumińskiego i Frysztackiego zamknęły
16 szkół ludowych, w tem 5 prywatnych, w których
było 79 klas a 3869 uczniów oraz jedną szkołę
wydziałową w Dąbrowie.
Od tego czasu czeskich szkół, jak podają gazety
czeskie, załozono 66 ludowych a 22 wydziałowych. Polskie
szkoły od tego czasu załozono takze, ale tylko dwie
państwowe, a mianowicie w Dąbrowie i Niemieckiej Lutyni.
Lecz i w tych dwu wypadkach mamy skargi z tego powodu, ze rząd
wymawia się brakiem środków na ich utrzymanie;
umieszczone są one źle, a szkołę w Niemieckiej
Lutyni rząd przyjął tylko na papierze, utrzymuje
ją nadal Macierz Szkolna. Oprócz tego załozono
takze publiczną szkołę wydziałową w
Karwinie. Macierz Szkolna zaś załozyła prywatne
szkoły wydziałowe 3 a mianowicie w Bystrzycy, w Łazach
i w Cieszynie Czeskim, oraz 3 ludowe w Czeskim Cieszynie, Rychwałdzie
i Wierzniowicach. Z porównania liczby powstania szkół
czeskich i polskich w powiatach politycznych Cieszyńskim
i Frysztackim widocznem jest, ze szkolnictwo polskie w tym względzie
jest bardzo upośledzone a w szczególności co
się tyczy szkolnictwa wydziałowego.
Jeżeli rozwój szkolnictwa czeskiego postępuje
naprzód, ja mu nie zazdroszczę, ale zalezy nam na
tem i od tego nie ustąpimy, aby na Śląsku Cieszyńskim
dla ludności polskiej równiez polskie szkolnictwo
się rozwijąło.
Dlatego się domagamy, azeby była załozona szkoła
polska wydziałowa w Jabłonkowie, gdzie jest 22% Czechów,
a 58% Polaków, w Błędowicach 21% Czechów,
73% Polaków, w Górnej Suchej 25% Czechów,
56% Polaków, w Trzyncu 23% Czechów, 29% Polaków.
Domagamy się załozenia szkół wydziałowych
tylko w tych większych miejscowościach, temwięcej,
ze założono tam juz czeskie szkoły wydziałowe.
Jezeli dla mniejszego procentu Czechów mogą tam być
szkoły wydziałowe czeskie, niezrozumiałem jest,
dlaczego nam władze nie chc pozwolić na otwarcie szkół
polskich! (Posl. Špaček: Tak to můžete
udělat, vždyť můžete míti
veřejné školy, ať je zřizuje obec!)
Panie kolego Špačku, gminy chcą załozyć
polskie szkoły, ale władze nie chcą dać zezwolenia,
ani na prywatne Macierzy Szkolnej. Nie domagamy się w wielu
wypadkach zalozenia szkoły państwowej. Takie gminy
jak Górna Sucha, Błędowice, Jabłonków,
nawet Trzyniec chcą szkoły utrzymywać, jednakowoz
władze szkolne w Opawie i ministerstwo szkolnictwa jako druga
instancja dotychczas pomino wielu podań nie chce zezwolić
nawet na otwarcie szkół wydziałowych prywatnych.
A nie żądamy rzeczywiście nic nadzwyczajnego. Tylko
trochę sprawiedliwości!
Dla braku czasu muszę na razie pominąć inne kwestje
szkolnictwa naszego wspomniane w przedmiotowej umowie, ale nie
mogę pominąć jednej sprawy uregulowanej w jednej
z ostatnich części umowy a mianowicie sprawy wkładek
pienięznych mieszkańców Śląska czechosłowackiego
w zakładach pienięznych, przewaznie zaś w stowarzyszeniowych
kasach oszczędności i pozyczek w polskiej części
Śląska Cieszyńskiego.
Zaznaczyłem juz, ze Śląsk Cieszyński, az
do podziału tworzył jednolitą gospodarczą
całość. Dla nas centrem był Cieszyń
- w tym Cieszynie wszystkie centrale naszych stowarzyszeń
i zakładów pieniężnych się koncentrowały.
Tam składali ludzie biedni - bo nie mamy na Śląsku
między sobą kapitalistów - swe drobne mozolne
oszczędności, tam robotnicy i małorolnicy składali
swój cięzko zapracowany grosz.
Sprawę tę reguluje artykuł 60 przedłozonej
umowy w ten sposób, ze obywatel czeski co do wypłaty
tych oszczędności będzie traktowany na równi
z obywatelem polskim i odwrotnie. Przepis ten postawi w dobre
połozenie tych polskich obywateli, którzy mają
wkładki w jakimś instytucie pienięznym w Czechosłowacji.
Na odwrót jednak obywatele czechoslowaccy wyjdą na
tem bardzo niekorzystnie. Cóz bowiem pomoze to, ze obywatel
czechosłowacki ma być co do wypłat traktowany
w Polsce na równi z obywatelem polskim, kiedy w kasach
zaliczkowych i podobnych zakładach pienięznych sam
obywatel polski, takze ze swoich wkładek prawie ze nic nie
dostanie na podstawie ustawy waloryzacyjnej wskutek przewalutowania,
które w Polsce miało miejsce?
Sądzę, że tutaj ta kwestja powinna być uregulowana
w ten sposób, ze do wkładek w zakładach pienięznych
w polskiej części Śląska Cieszyńskiego,
będących własnością mieszkańców
czechosłowackiego Śląska Cieszyńskiego,
rząd czechosłowacki zastosuje rozporządzenie urzędowe
wydane 8. października 1920 i przemieni pieniądze tam
ulokowane według norm tego rozporządzenia. Ludzie ci
mają zupełnie prawo do takiego traktowania, bo juz w
r. 1920 im to Rząd przyrzekł. peluję do Rządu
z tego miejsca, a wiem ze tego samego zdania są wszyscy,
którzy sprawiedliwie i słusznie tę rzecz osądzaja,
aby tym posiadaczom wkładek przysz-dł z pomocą
i aby w myśl słuszności i sprawiedliwości
poczynił odnosne kroki celem ich odszkodowania.
A teraz jeszcze na krótko wraciłbym do rozdziału
o ochronie mmejszościowej, o rozporządzeniu językowem.
Rozporządzenie językowe jest dla nas taksamo dotkliwe
jak dla innych mniejszości; ludność nasza powitała
je z wielkę obawą, ale takze z wyczekującą
wielką rezerwą. Rząd czechosłowacki przyjął
niniejszą umowa, jak to p odkreśliłem, obowiązek
traktowania nas życzliwie; oczekujemy, ze i w sprawach objętych
w rozporządzeniu językowem, ta życzliwość
się takze okaże.
Jeżeli się Niemcy skarzą, twierdząc, ze prawa
dla nich są gorsze, niz dla nas Polaków, to pod tym
względem zwrócę uwagę Panów na
jedną rzecz. Rozporządzenie językowe daje nam
mozność rozprawy w sądach i urzędach w naszym
języku. Lecz w praktyce wygląda to inaczej. Dotychczas
rozprawiano z nami w sądzie i urzędach tylko w języku
czeskim, a tylko bardzo rzadko z urzędów politycznej
władzy przyszło pismo także w języku polskim;
od r. 1921 Prokuratorja państwa przestała zupełnie
wydawać akta oskarzenia w języku polskim; w sądach
niema ani jednogo sędziego, a nawet urzędnika władającego
językiem polskim, przeprowadza się rozprawy, protokołuje
i wydaje orzeczenia wyłącznie w języku czeskim.
Jest to stan nielegalny i sprzeczny z postanowieniami językowemi.
Niestety niema u nas, ani w sądach ani w urzędach politicznych
ludzi, którzyby władali językiem polskiej nniejszości.
Zwracam uwagę n. na sądy we Frysztacie, w 9 oddziałach
mamy 8 sędziów, z których tylko jeden jako
tako włada językiem polskim. Broń Boze, abym
naszym sędziom w sądach powiatowych na Śląsku
Cieszynskim pod względem ich objektywności robił
zarzuty (Posl. Śliwka: A p. Polašek?) zaraz,
miałbym tylko w tym względzie zastrzezenia co do p.
Polaška, kierownika sądu w Jabłonkowie, na którego
dochodzą skargi, że nadużywa powagi swego urzędu
dla agitacyjnych celów czeskich. Jednakowoz ludzie ci nie
umieją po polsku i w polskim języku urzędować
nie mogą. Mówiłem o tych sprawach z naczelnikiem
sądu powiatowego we Frysztacie, który okazał
jak najlepsze chęci, ale oswiadczył, ze wobec przeciązenia
pracą i małej ilości sił, na razie nie jest
w stanie, ani sam urzędować, ani wymagać od
swych podwładnych urzędowania takze w języku
polskim. Takie same stosunki są mniej więcej w innych
sądach.
Do czegoz to doprowadzi? My musimy się domagać respektowania
naszych praw mniejszościowych przynajmniej tych, które
nam ustawy językowe dają i nie moz emy zrzec się
rozpraw i załatwień w języku naszym, dlatego
domagam się, aby Ministerstwo sprawiedliwości postaralo
się o to:
1. aby tym sędziom i urzędnikom, którzy obecnie
pełnią służbę przy sądach powiatowych
na Ślasku Cieszyńskim, a chcą nauczyć się
języka polskiego, dano mozność nauczenia się
tego języka przez odciązenie ich w pracy i zaprowadzenie
odpowiednich kursów języka polskiego;
2. azeby przy obsadzaniu posad sędziów, urzędników,
protokolantów i sług uwzględniano tylko takich
kandydatów, którzy władają poprawnie językiem
polskim w słowie i piśmie;
3. ażeby zaopatrzono te sądy w dostateczne środki
pomocnicze w języku polskim, jak ustawy, podręczniki,
formularze, maszyny do pisania itp.
Pod względem personalu władającego jezykiem polskim
jest jeszcze gorzej w naszych władzach politycznych I. i
II. instancji. Wobec tego, o ileby rozporządzenie językowe
takze po stronie naszych praw było ścisłe i lojalnie
wobec nas przeprowadzone, toby nawet położenie naszej
ludności się nie pogorszyło.
Obawą przejmują nas te postanowienia, gdzie wykonanie
pewnych zarządzeń o uzywaniu języka oddaje się
władzom politicznym I. i II. instancji, gdyz dotychczasowe
doświadczenia wcale nie świadczą o przychylności
tychże do nas. Uwazamy tez za sprzeczne z duchem ustaw znajdujące
się w niem ograniczenia autonomji gminnej. Będziemy
uzywali wszystkich środków prawnych do ochrony naszych
praw językowych, lecz wzięliśmy sobie za cel
zgodne współzycie z Czechami i współpracę
dla dobra państwa, sądzimy więc, ze także
i Czesi, jako silniejsi dbać będą o to, aby przez
daremne sekatury narodowościowe i gwałtowne wynaradawianie
nie wywołać niesnasek, nie robić przepaści
między naszemi narodami.
Umowę czesko-polską uważam za pierwszy powazny
krok do sojuszu między Polską a Czechosłowacją,
którego tak bardzo oba państwa potrzebują dla
swojego rozwoju, dla obrony przeciw wrogom, którzy są
dokoła. Dlatego witam z całą serdecznością
tę umowę. Wiem, ze tu i ówdzie ma ona usterki,
niemniej jednak wierzę, że przy dobrej woli odpowiednich
czynników dadzą się one łatwo usunąć,
gdy przyjaźn i zyczliwość, nie zawiść
i zachłanność będą linją wytyczną
dla uregulowania wzajemnych stosunków. (Vyborně!
Potlesk.)