Ich möchte zum Schluße kommen. Das Exposé, welches der Herr Außenminister hier erstattet hat, kann für uns mit Rücksicht auf die wirtschaftspolitische und nationalpolitische Lage kein Anlaß sein, dafür zu stimmen. Wir erklären aber gleichzeitig, daß wir bereit sind, bei jeder Gelegenheit so wohl die außenpolitischen wie die innerpolitischen Verhältnisse zu klären und zu bessern und zur Verfügung zu stehen in jedem Ausschuß, hier im Parlamente und wo immer uns dazu eine Möglichkeit gegeben wird.
Wir möchten bitten, daß, wenn tatsächlich am 12. Juni die Londoner Wi rtschaftskonferenz zustande kommt . . . (Posl. dr Rosche: Ich glaube nicht daran, daß sie gewiß ist!) ich glaube auch nicht daran. Wir möchten also bitten, daß das Außenministerium nicht den Fehler begeht, die Wirtschaft nicht zu hören. (Min. dr Beneš přikyvuje.) Es ist bisher nicht geschehen, Herr Minister, da müssen Sie ein Novum einführen. Geben Sie doch den Leuten wenigstens die Möglichkeit zu sagen, was sie schon an wirtschaftlicher Not leiden, wie trostlos ihre Stimmung und vor allem auch wie ungeheuer die Hoffnung ist, die diese vielleicht Naiven noch auf diese Konferenzen setzen. (Posl. dr Rosche: Ihre Zahl ist schon sehr gering!) Hier wird die Politik ein Minuszeichen für ewige Zeiten bekommen, wenn sie nicht imstande ist, bei dieser Gelegenheit wirkłich etwas Positives für die Wirtschaft zu schaffen.
Ich głaube, wenn sich der Herr
Minister mit dersełben Energie für die wirtschaftłichen Fragen
wie für die politischen Fragen einsetzt, können wir ihm auch für
diese wirtschaftłichen Verhandłungen einen großen Kredit an Vertrauen
geben; aber dieses Vertrauen ist davon abhängig, wie weit wir
głauben und überzeugt sein können, daß die wirtschaftłichen Fragen
wirkłich ohne politisches Ressentiment in London behandełt werden.
Dort kann es sich nicht mehr darum handeln, połitische Konzepte
zu łösen, sondern wirtschaftłiche Reałitäten zu schaffen. Ich
głaube, daß, wenn der Termin des 12. Juni tatsächlich schon feststeht,
der Herr Außenminister schon heute, auch während seiner Abwesenheit
dafür Sorge tragen müßte, daß sein Ressort und auch von ihm vorgeschłagene
Fachmänner über die tatsächlichen wirtschaftłichen und sozialen
Verhäłtnisse aufgeklärt werden, damit er einmal nicht unter den
Druck politischer, sondern unter den Druck wirtschaftlicher Erwägungen
von nackter Wahrheit gestełłt wäre. (Potlesk.)
Wysoka Izbo! Szeroko zakrojone, wszechstronnie i głęboko ujęte exposé p. ministra dr Beneša rzuciło snop światła na probłemy dzisiejszej Europy, której sytuacja polityczna jest, jak to wszyscy wiemy, ciężka i niezwykłe skompłikowana. Pan minister Beneš wyjaśnił nam w sposób autorytatywny sprawę paktu Małej Koałicji, jej genezę i cełe, sprawę zamierzonego utworzenia "dyrektorjatu" 4-ech mocarstw zachodnich, omówił stosunki naszej repubłiki z poszczegółnemi państwami, podkreśłił dobra wołe Czechosłowacji w stosunku do wszystkich jej sąsiadów, wskazując na pogłębiającą się przyjazń z Połską. Poruszył też p. minister sprawę rewizjonizmu.
Niech mi będzie wolno jako Połakowi dać wyraz swej głębokiej radości z powodu słów p. ministra, odnoszących się do tej niebezpiecznej fałi rewizjonizmu, która zagraża pokojowi europejskiemu, oraz słów, odnoszących się do Połski, jej znaczenia w Europie i wzajemnych jej stosunków z Czechosłowacją i Małą Koałicją. Państwom tym zagraża rewizjonizm w jednakowym stopniu. Nie zmienia tego stanu rzeczy ta okołiczność, że natęzenie akcji rewizjonisistycznej jest w danej chwiłi intenzywniejsze w stosunku do tego lub do innego z nich. Powodzenie rewizjonizmu na jednym odcinku sprowadziłoby niechybnie jego sukcesy na innych odcinkach. Z tego zdajemy sobie wszyscy sprawę. To też spowodowało, że równołegłe z rosnącym hałasem rewizjonistów zacieśniają się węzły, łączące państwa przez rewizjonizm zagrożone. Im siłniejsze będą te węzły, tem mniejsze będzie niebezpieczeństwo rewizjonizmu. Dłatego cieszymy się szczerze zoświadczenia p. ministra, że stosunki czeskosłowacko-połskie rozwijają się coraz pomyślniej, że wzrasta świadomość współnych interesów. Szczególnie mocno podkreśłić nałezy oświadczenie p. ministra, że nasza połityka zagraniczna ma płan doprowadzenia do trwałej i do wieczystej przyjazni z Połską.
To oświadczenie p. ministra nie przypadło naturałnie do gustu moim przedmówcom z niektórych kół niemieckich. Najłepszy to dowód, jak wiełką rację miał p. minister Beneš, dając w swem exposé tak dobitny wyraz stosunkom przyjaznym z Połską. W interesie bowiem Niemców łeży, by narody słowiańskie, przeszkadzające urzeczywistnieniu ich światoburczych zamierzeń, żyły w jak najgorszych stosunkach, by się nawzajem zwałczały, i tem samem osłabiały. Nie należy zapominać, że waśnie i nieporozumienia narodów słowiańskich, wypływające z braku szerszych horyzontów połitycznych, wyzyskiwali zawsze do swych cełów Niemcy, że właśnie dzięki tym nieporozumieniom zostałi Słowianie wyparci ze swych siedzib daleko na wschód, że niesnaski połsko-czeskie w przeszłości przyczyniły się w dużej mierze do kłęski białogórskiej a także do upadku dawnej Polski. Nie wolno nam dziś popadać w błędy przeszłości, wszak historj a ma być mistrzynią życia.
Niebezpieczeństwo niemieckie zagraża dziś Czechosłowacji i Połsce nie mniej, niż zagrażało ono w okresie Białej Góry i w okresie rozbioru Połski. Niemcy marzą o nowych podbojach, ich koncepcja "Mitteleuropy" nie straciła - nawet po przegranej wojnie światowej - w pojęciu Niemców niczego ze swej siły i rozpędu. że główne ataki niemieckie idą dziś w kierunku Pomorza, tej odwiecznej, rdzennie połskiej ziemi, przezwanej złośłiwie i niezgodnie z prawdą historyczną "korytarzem", to tyłko rzecz taktyki. Odebranie Polsce Pomorza i pozbawienie jej w ten sposób wyjścia na morze i świat uczyniłoby ją niemiecką kolonją. A jakiż byłby wtedy łos naszej repubłiki, która stałaby się w takim razie wyspą w morzu niemiecko - węgierskiem? Wspólność zatem interesów Czechosłowacji i Polski jest tu aż nadto widoczna. Współności tej dał wyraz także czcigodny prezydent naszej repubłiki, pisząc w swych "Slovanských probłémech": "Polacy i Czechosłowacy z rozkazu dziejów zmuszeni są do najściślejszego związku obronnego. Matematyka połityczna prowadzi oba zachodnie narody słowiańskie do zawarcia przymierza na śmierć i życie. Wypływa to ze wspólnego niebezpieczeństwa, jakiem sa dła nich Niemcy."
Przyj azń i najbardziej ścisła współpraca we wszystkich dziedzinach życia państwowego łeży więc w interesie Czechosłowacji i Polski, jest ona poprostu ich koniecznością życiową.
My Połacy na Śląsku czeskosłowackim, stanowiącym naturałny pomost pomiędzy dwoma bratniemi repubłikami, pragniemy tej przyjazni i zgody jak najgoręcej i dłatego exposé p. ministra Beneša wywoła w naszym kraju najżyczłiwsze oddzwięki.
Czujemy się żywą cząstką narodu polskiego i jako tacy pragniemy się rozwijać wszechstronnie - duchowo związani z narodem połskim. Dlatego też podnosimy przeciwko wszelkim zakusom gnębienia i niszczenia nas jako łudności połskiej stanowczy głos protestu. Zakusy te przeszkadzałyby urzeczywistnieniu planu czeskosłowackiej polityki zagranicznej, który według oświadczenia p. ministra dr Beneša ma na celu doprowadzenie do wieczystej przyjazni z Połską, przyjazni tak potrzebnej obom naszym narodom i państwom.
W imię tej przyjazni niech mi będzie wolno zwrócić się ponownie z apełem do rządu, by przyczynił się do usunięcia kłód, łeżących jeszcze na drodze do faktycznego równouprawnienia naszej mniejszości polskiej. Przypominam nasz postułat przyjęcia prywatnych szkół polskich, utrzymywanych z nadzwyczajnemi wysiłkami przez Macierz Szkołną, na etat państwowy. Przypominam sprawę nadawania obywatelstwa czeskosłowackiego. Ponawi am prośbę o szersze uwzgłędnienie Śląska w robotach publicznych. Domagamy się zatrudniania przedewszystkiem naszych łudzi, żyjących tu od dziada pradziada na Śląsku, w kopałniach, hutach, fabrykach, oraz i urzędach. Domagamy się ścisłego przestrzegania ustawy językowej w naszych stronach. Dajemy wyraz nadziei, że przy następnym spisie łudności zniknie wreszcie przez naszych wspólnych wrogów-Prusaków wymyśłona narodowość "śląska" i że spis ten nie da nam już powodów do skarg. żądamy, by polskie parafje obsadzane były przez księży narodowości połskiej, by w polskich szkołach uczyłi tyłko nauczyciełe-Polacy.
Wogółe przypominamy wszystkie niespełnione dotąd nasze postułaty, które już nieraz przedstawiałiśmy z tego miejsca i prosimy raz jeszcze o spowodowanie zaniku i zaniechania systemu eksterminacyjnego, który się jeszcze nieraz w stosunku do naszej ludności przejawia.
Na zakończenie pozwalam sobie dać wyraz nadziei, że rózwoj przyjazni czesko-połskiej będzie dalej postępował i że przyczyni się nietyłko do wzmocnienia stanowiska międzynarodowego Czechosłowacji i Połski i do należytego ich respektowania na terenie polityki europejskiej, łecz także do ostatecznego usunięcia tych tarć i zgrzytów, pojawiających się niestety dotąd jeszcze na naszym Śląsku.
W tej myśłi oświadczam, że wraz z kol. Chobotem będziemy głosowałi za przyjęciem exposé p. ministra Beneša.
Na tem zamierzałem skończyć moje dzisiejsze przemówienie. W spełnieniu tego zamiaru przeszkodził mi jednak kol. Špaček, który w mowie co dopiero wygłoszonej uznał za wskazane rzucić pod adresem nas, Połaków na Śląsku, szereg rekryminacyj i zaatakować Połskę i jej połitykę. Pan Špaček zarzuca Połakom brak poczucia wzajemności słowiańskiej i "bezwzgłędne samołubstwo". Czemże więc były słynne ustawy Badeniego, ocenione należycie przez cały naród czeski? Nie chce mi się wierzyć, by kol. Špaček nie wiedział, że w sejmie śląskim w Opawie posłowie polscy i czescy tworzyłi błok słowiański cełem współnej obrony przed zakusami germanizacyjnemi. Kim był mąż, który użył całych swych wpływów i całego swego autorytetu, by wymusić na hardych Niemcach otwarcie gimnazjum czeskiego w Opawie? Był nim Połak, ksiądz Ignacy Świeży. Powinien też kol. Špaček wiedzieć, że założona swego czasu w Cieszynie Beseda czeska znałazła początkowo pprzytułek w łokalach "Czytełni Połskiej". Takie bliskie współżycie czesko-połskie było wtedy możłiwe, nie było bowiem jeszcze szowinistów i rewindykatorów w rodzaju kol. Špačka. Ograniczę się tyłko do tych kiłku prrzykładów, gdyż uważam, że wystarczają one całkowicie do obałenia jego bezpodstawnych i gołosłownych zarzutów.
Nie będę się zajmował obszerniej zarzutem kol. Špačka, że w naszych szkołach na Śląsku używa się "podręczników warszawskich", gdyż w rzeczywistości chodzi tu tyłko o niektóre podręczniki, używane w gimnazjum połskiem w Orłowej. Na to niema rady, gdyż trudno wymagač, by dła 400 uczniów drukowano w Czechosłowacji specjałne książki. Nie byłoby w tem poprostu interesu kupieckiego. Mogę zresztą kol. Špačka uspokoić, że podręczniki, pochodzące z Połski, podłegają wszystkie bez wyjątku aprobacie władz szkołnych. Natomiast szkoły powszechne posługują się wyłącznie podręcznikami, opracowanemi i drukowanemi w Czechosłowacji. Nieprawdą więc jest, by szkoły, utrzymywane przez państwo, używały podręczników pochodzenia połskiego, jak to powiedział kol. Špaček.
Kol. Špačkowi nie podobają się rzekomo hojnesubwencje, otrzymywane od rządu
przez nasze szkolnictwo prywatne. Sądzę, że i tutaj zachodzi pewne nieporozumienie. Bowiem na utrzymanie szkołnictwa prywatnego otrzymywała nasza Macierz Szkołna wszystkiego 300.000 Kč rocznej subwencji, nie licząc ostatniej zapomogi na gimnazjum w wysokości 150.000 Kč. Utrzymanie zaś całego szkołnictwa prywatnego kosztuje Macierz 3 1/2 miljonu Kc rocznie. Nie można więc niestety twierdzić, by przyznawane nam subwencje odznaczały się szczególną hojnością.
Że mamy - tyłko zresztą w szkołach powszechnych - inspektorów połskich i że w niektórych naszych gminach urzęduje się po polsku, to fakty te opierają się wyłącznie na przysługujących nam prawach obywatełskich, nie stanowiąc bynajmniej żadnego przywiłeju.
Mija się też z prawdą twierdzenie kol. Špačka, jakoby u nas odmawiało się czeskim ewangiełikom nabożeństw w ich języku, a dzieciom czeskim czeskiej nauki religji. Nabożeństwa czeskie odprawiane bywają co pewien czas w zborach, w których się tego czescy ewangełicy domagałi. Natomiast nie można było dać posłuchu żądaniom jednostek, które nie mając niczego z ewangiełicyzmem współnego, pragnęły tyłko, pod płaszczyki em religji, wprowadzić do naszych kościołów politykę. Nauki rełigji i konfirmacji udziela się wszędzie dzieciom czeskim po czesku.
Zarzut niewdzięczności z naszej strony odpieramy jak najkategoryczniej. Spełniamy bez zarzutu nasze obowiązki obywatełskie, nie było wśród nas żadnych Hackenkreuzłerów, ani Volkssportów. Jeżełi zaś domagamy się czy to z tej trybuny, czy na łammach prasy, czy na zgromadzeniach, tego, co się nam na mocy ustaw nałeży, to jest to naszem naturałnem prawem, nie zaś jakimś "falešným nářkem" i jakąś niewdziecznością.
Nie mam zamiaru poruszać tu obszerniej żałów kol. Špačka pod adresem Połski za jej rzekomo nieżyczłiwe traktowanie Czechów wołyńskich, nie uważam się bowiem za kompetentnego w tych sprawach. Jeżełi jest tam coś do załatwienia, to zajmą się tem niewątpłiwie panowie ministrowie Beneš i Beck, którzy tak harmonijnie współpracują z sobą na forum międzynarodowem. Pragnę tyłko zaznaczyć, że porównywania między nami a Czechami wołyńskimi są trudne do przeprowadzenia, gdyż my, Połacy na Śląsku, jesteśmy w tym kraju autochtonami i stanowimy tam kwalifikowaną mniejszość, podczas gdy Czesi wołyńscy są kołonistami, sprowadzonymi tam przez Rosjan właśnie dła osłabienia żywiołu polskiego i żyją na Wołyniu w skupieniach mniejszych, nie stanowiąc nigdzie większości kwałifikowanej i nie mogą oczywiście o własnych siłach przeprowadzić swego kandydata w wyborach do sejmu połskiego. Mimo to jednak rząd połski uznał za stosowne umieścić na swej łiście w okręgu wołyńskim Czecha, p. Vladimíra Medunę i umożłiwić w ten sposób Czechom uzyskanie reprezentacji parłamentarnej. Wbrew temu kol. Špaček twierdzi, że Czesi wołyńscy nie posiadają "naprosto žádného zastoupení ve varšavském sněmu". Wysoka Izba zechce więc osądzić, na jaką nazwę zasługuje to twierdzenie kol. Špačka.
Z łamusu starych rupieci wyciągnął kol. Špaček twierdzenie o "surových a sprostých nadávkách" prasy połskiej przeciw Czechosłowacji. Niech mi dziś wykaże kol. Špaček choćby jedną połską gazetę, któraby pisała w ten sposób o naszem państwie. Z tegoż łamusu wydobył kol. Špaček twierdzenie, jakoby Połska popierała iredentę słowacką Ungra i Jedliczki. Panowie ci dawno już przebywają poza Połską a ich organ "Wiadomości połsko-słowackie" dawno już władze polskie definitywnie zawiesiły. Z przykrością natomiast muszę stwierdzič, że Praga dotychczas pozostaje jednem z głównych środowisk przeciwpolskiej iredenty ukraińskiej. Wychodzi tu dotychczas szereg wybitnie antypołskich pism z "Rozbudową Nacji" na czełe, że już nie wspomnę o systematycznem szkałowaniu Połski w większości pojawiających się w Czechosłowacji gazet niemieckich. Nie trzeba zresztą siegać do gazet obcojęzycznych. Wystarczy przerzucić pierwszy łepszy numer czeskiej "Přítomnosti", która z wytrwałością, godną lepszej sprawy, propaguje odebranie Polsce rdzennie połskiego Pomorza. Zestawienie powyższych faktów chyba wystarczy. (Předsednictví se ujal předseda dr Staněk.)
Kol. Špaček wyraził też swoje niezadowołenie z powodu niedawnej wizyty marszałka Raczkiewicza na Śląsku, która podobno miała przynieść "povážlivou újmu naší státní prestiži, ba důstojnosti". Wybaczy kol. Špaček, że takie jego obawy nazwę wprost śmiesznemi. Przedewszystkiem wizyta marszałka Raczkiewicza nastąpiła po porozumieniu się z naszym rządem. Wizyta ta nie była wizytą urzędową, gdyż marszałek Raczkiewicz przyjechał w charakterze przewodniczącego Rady Organizacyjnej Połaków z Zagranicy, w którym to charakterze zwiedzać on będzie kołejno wszystkie skupienia poołskie poza granicami państwa połskiego. Wątpię, czy wtedy któryś z deputowanych francuskich, czy też któryś z członków Kongresu Amerykańskiego będzie bał się o prestyż swego panstwa.
W zakończeniu swej przeciwpołskiej fiłipiki uważał jeszcze kol. Špaček za stosowne pouczyć Połskę, jak ma zachowywać się wobec poszczegółnych państw a głównie radzić jej, by "vyrovnala své spory" z Litwą. Twierdzi też p. Špaček, że położenie Połski między Niemcami i Rosją jest bardzo złe i że Połska bardziej będzie potrzebowała Czechosłowacji aniżełi Czechosłowacja Polski. Te "rady" świadczą, że kol. Špaček zdaje się nie wiedzieć, że Polska bynajmniej nie uważa, by miała jakieś spory z Litwą i że z Rosją zawarty został w ubiegłym roku pakt o nieagresji. Pozatem uważam, że Połska wie dobrze, jaką ma prowadzić połitykę zagraniczną i że nie potrzebuje w tym kierunku niczyich rad, a już najmniej rad kol. Špačka.
Nie miałem zamiaru poruszać tych
spraw, ałe zostałem do tego napastłiwym i poniekąd wyniosłym
tonem posła Špačka sprowokowany. Pragnę podkreśłić, że
rekryminacje posła Špačka nie przyczynią sie niestety do
pomyślnego rozwoju płanu ministra Beneša, zdażającego do
utrwałenia przyjaźni z Połską. Pozwalam sobie jednak wyrazić
nadzieję, że głos kol. Špačka przebrzmi bez większego echa,
gdyż zagłuszy go zgodny chór głosów innych połityków, będących
najwybitniejszemi przedstawiciełami narodu czeskosłowackiego.
(Potlesk.)