Středa 11. prosince 1935

Cóż zrobią ci, którzy w dniach od 4.-6. grudnia zostali przeniesieni? Daremne były ich wybuchy rozpaczy i ich łzy, kiedy u swoich naczelników stacji, a szczególnie u zastępcy naczelnika w Boguminie pana Smolki żebrali jak niewolnicy, ażeby zostawiono ich z ich rodzinami tam, gdzie wszystko mają, co im jest drogie w życiu. Že nie rzucą się pod koła pociągu, na to nie dozwoli im ich wychowanie religijne i myśl o ich dzieciach. Poszli na miejsce przeznaczenia, ale w ich sercach wygasła wszelka wiara w sprawiedliwość i w jakiekolwiek uczucia ludzkości wśród Czechów. Przeklinać będą zawsze tych, którzy zawinili ich nieszczęścia.

Mówi się tu często w tym parlamencie o tem, że się u nas nie wynaradawia Polaków. Pytam: A co to jest? Żaden inny powód nie istnieje, jak tylko, że ci kolejarze, pomimo nacisku na nich nie chcieli zaprzeć się swego pochodzenia, chcieli pozostać wiernymi swej narodowości. Żaden z nich nie dopuścił się przewinienia, żadnemu nie udowodniono, żeby w jakikolwiek sposób był wyraził już nietylko nieprzychylność wobec państwa, ale nawet jakiekolwiek wrogie usposobienie wobec Czechów. Na zarzut, że są niespolegliwi, stwierdzam, że ci sami kolejarze pełnili za czasów plebiscytu i walki o Śląsk w Boguminie służbę, a żadnych nie było przeciw nim zarzutów. W takich to okolicznościach przyjeżdża na braterski zjazd przedstawiciel czeskiej socjalnej demokracji i mówi o przyjaźni i o swych uczuciach miłości do polskiego robotnika. Czyż dziwnem jest wtedy to, że Polacy, którzy miłują swój lud, którym nie chodzi o osobiste korzyści i względy i którzy mają trochę poczucia swojej godności, stronią od takich zjazdów i żałują tych, którzy sami karmieni obłudą, obłudni są wobec swoich i zapominają o godności narodowej jako Polacy.

Wypadki przeniesienia kolejarzy z ostatnich dni są tylko jednym epizodem z walki narodowej na Šląsku Cieszyńskim i sposobu wynaradawiania polskiej ludności. Już od dłuższego czasu spisywały rozmaite oddziały Matice Osvěty Lidové polskich kolejarzy i zapowiadały ich przeniesienie. Mniemano, że to są tylko groźby i że przecież niemożliwem jest, aby w obecnej cywilizacji było to możliwem. Ale tam, gdzie chodzi o zniszczenie polskiego robotnika, wszystko jest możliwem. Dlatego dzisiaj zapanował popłoch i wzburzenie wśród wszystkich polskich kolejarzy i w ich rodzinach i zapowiadają czeskie czynniki, że przeniesieniem zostaną dotknięci wszyscy ci, którzy posyłają dzieci swoje do szkół polskich, lub którzy przyznawają się do polskiej narodowości. Tutaj nawet nie wystarcza, że robotnik polski odda na ofiarę duszę swoich dzieci i oddaje do czeskiej szkoły, bo wśród wyżej wymienionych jest Franciszek Babisz ze Skrzeczonia, który pod grozą oddał dzieci swoje do czeskiej szkoły, ale że nie taił się swojem polskiem przekonaniem narodowem i należał do polskich organizacyj, musiał podzielić los wygnańczy.

Tak jak na kolejach, także i w innych przedsiębiorstwach dąży się do tego, ażeby Polaków pozbawić chleba, ażeby w ten sposób zmusić do wynarodowienia. Toteż te usiłowania przyniosły skuteczne owoce. W sądowym powiecie bogumińskim naliczono w r. 1910 18.118 Polaków, liczba ta do r. 1919 wzrosła, a Czechów 10.355, zaś w 1930 Polaków już tylko 4.750 a Czechów zas 35.741 czyli, że za czasów, kiedy jesteśmy w republice, straciła polska mniejszość w tym tylko powiecie 13.368 dusz, nie licząc nawet naturalnego przyrostu, czyli prawie 74% swego stanu posiadania. Czeska zaś narodowość zyskała 25.386 dusz, czyli 245% swego przedwojennego stanu posiadania. Dzisiejsza akcja kolejarska to dobijanie reszty narodowości polskiej w powiecie bogumińskim.

Tak samo dzieje się z robotnikami, górnikami w innych przedsiębiorstwach gospodarczych, państwowych. W okolicy, gdzie znajdują się państwowe przedsiębiorstwa górnicze, to już tylko cmentarzysko polskiej narodowości. W okolicy Rychwałdu, Poręby, Orłowej, gdzie jeszcze przed niedawnym czasem była większość polska, dziś dzięki ucisku ze strony urzędników, inżynierów i podurzędników czeskich są już zupełnie wynarodowieni a tak samo w innych okolicach Šląska Cieszyńskiego i w przedsiębiorstwach nawet prywatnych, w których wszędzie zupełnie usunięto dzięki mocy urzędów i władz państwowych, urzędników polskich, postępuje wynarodowienie i czechizacja w zastraszający sposób. Nieraz gdy o tem rozmyślam, skłaniam głowę przed wytrwałością polskiego robotnika i górnika, dziwiąc się, że pomimo tylu prześladowań i pomimo strasznych warunków, w jakich polski robotnik na Śląsku Cieszyńskim żyje, wytrzymał i nie dał się złamać. (Výkřiky posl. Čuříka.)

A ileż to straciło chleb wskutek tego i żyje w największej nędzy. Ze strony czeskiej, powtarza się, niema przymusu i gwałtu - a idźcie się spytać po naszych gminach tych ludzi. (Výkřiky.) Oto górnik lub robotnik polski pracuje w tem lub owem przedsiębiorstwie. Czeskiemu nauczycielowi, lub jakiemuś działaczowi Matice Osvěty Lidové nie podoba się, że ten człowiek posyła dzieci do polskiej szkoły, lub pracuje w jakiejś polskiej organizacji. Nakłania go, by posłał dzieci do szkoły czeskiej, wystąpił z organizacji polskiej przestrzegając, że mu to może w pracy zaszkodzić. Czasem nawet urzędnik, podurzędnik, lub inżynier odnośnego przedsiębiorstwa wyzwie go i zupełnie niewinnie wypytywuje, czem jest, do jakiej szkoły posyła dzieci i czyby nie lepiej dla niego było, aby należał do czeskiej organizacji i posyłał dzieci do czeskiej szkoły. Nie stanie się potem długo nic, robotnik ten nadal posyła dziecko do polskiej szkoły i przyznaje się do narodowości polskiej. Po dłuższym czasie - gdy już niby te rozmowy są zapomniane, otrzymuje ten robotnik wypowiedzenie z pracy - z dowodów służbowych. (Posl. Čuřík: To dělá vaše politika!) Vaše štvaní to dělá, pane Čuřík.

Jeden z głównych pracowników Matice Osvěty Lidové pan Klac powtórzył przed tygodniem w Zastępstwie Krajowem w Brnie to, co już tyle razy słyszeliśmy, że niema przymusu, że czechizacja to naturalny rozwój życia i tego się Czesi nie wyrzekną. Uważamy, że wynarodowienie każde, zatem i to, które wynika z siły przyciągania ludzi do większości, która ma moc w państwie, jest krzywdą a równocześnie niesprawiedliwem bogaceniem się z krzywdy drugiego narodu. Ale powyzsze przykłady i tysiączne fakta, które łatwo udowodnić, świadczą o tem, że tu chodzi o celowe, przymusowe i gwałtowne wynaradawianie.

Jeszcze drastyczniejszą wymówkę znalazł niestety ksiądz katolicki Jedlička w tem samem Zastępstwie Krajowem w Brnie. Szowinista ten nie zawahał się rzucić cały stek kłamstw i obwinień i oczernień przeciw Polakom katolikom i przeciw polskim księżom, za który z pewnością będzie odpowiadał gdzieindziej. Przedstawił sprawę tak, że to nie Czesi gnębią Polaków, lecz odwrotnie Polacy prześladują Czechów i pozbawiają ich praw. (Výkřiky posl. Čuříka.) To bzdurstwo powtórzyły za nim gazety czeskie i starają się światu głosić, że biedni Czesi są przez Polaków uciskani. Nie wiem, czy mamy do czynienia z małemi dziećmi, czyż ci ludzie nie rozumieją, jak się i swoją sprawę ośmieszają? Więc ci Polacy, których w tem państwie jest tylko garstka, nie mają urzędnika państwowego na jakimkolwiekbądź wpływowiejszem stanowisku, ani jednego inżyniera, lub znaczniejszego urzędnika tak w przedsiębiorstwach państwowych, jak i prywatnych, którzy składają się wyłącznie z małych rolników, robotników i górników, z klasy najbiedniejszych, są w stanie gnębić i uciskać Czechów, którzy całą moc państwową i gospodarczą mają w swoich rękach? To chyba jest śmiesznością a taką blagą i takiemi kłamstwami podburza się cały naród czeski przeciw mniejszości polskiej i chce się jej wydrzeć jeszcze to, co posiada. (Výkřiky posl. Čuříka) Tych kilkunastu księży polskich i nauczycieli jedyna inteligencja polska - jest solą w oku głoszącego miłość chrześcijańską księdza Czecha, i tych trzeba zniszczyc, tych trzeba usunąć, aby spauperyzowana ludność polska pozbawiona jakichkolwiek przewodników stała się łatwem żerem szowinizmu. (Výkřiky posl. Čuříka.)

Panowie, nie mówię tego, by drażnić, oskarżam, bo chcę sprawiedliwość, wskazuję na krzywdę kolejarzy, bo chcę i do tego dążyć będę ze wszystkich sił, aby krzywda została naprawiona i wrócono ich ich rodzinom i ich narodowi. Podnoszę krzywdy czynione robotnikom i biednemu polskiemu ludowi, pochodząc z tej klasy pragnę sprawiedliwości dla nich, pragnę by ta bolesna niespokojność, strach o jutro, obawa jednego przed drugim i niepewność już raz się skończyła i aby zapanowała lepsza dola dla tych najbiedniejszych i zapanował pokój. To są życzenia dla mego ludu na święta pokoju, święta Bożego Narodzenia. (Posl. Čuřík: To je velké farisejství, pane kolego!) Pan jest największym faryzeuszem na świecie. Wstydź się pan. Kończę.

6. Řeč posl. dr Kosseye (viz str. 75 těsnopisecké zprávy):








Související odkazy



Přihlásit/registrovat se do ISP