Cóż zrobią ci, którzy w dniach od 4.-6.
grudnia zostali przeniesieni? Daremne były ich wybuchy rozpaczy
i ich łzy, kiedy u swoich naczelników stacji, a szczególnie
u zastępcy naczelnika w Boguminie pana Smolki żebrali
jak niewolnicy, ażeby zostawiono ich z ich rodzinami tam,
gdzie wszystko mają, co im jest drogie w życiu. Že
nie rzucą się pod koła pociągu, na to nie
dozwoli im ich wychowanie religijne i myśl o ich dzieciach.
Poszli na miejsce przeznaczenia, ale w ich sercach wygasła
wszelka wiara w sprawiedliwość i w jakiekolwiek uczucia
ludzkości wśród Czechów. Przeklinać
będą zawsze tych, którzy zawinili ich nieszczęścia.
Mówi się tu często w tym parlamencie o tem,
że się u nas nie wynaradawia Polaków. Pytam:
A co to jest? Żaden inny powód nie istnieje, jak tylko,
że ci kolejarze, pomimo nacisku na nich nie chcieli zaprzeć
się swego pochodzenia, chcieli pozostać wiernymi swej
narodowości. Żaden z nich nie dopuścił się
przewinienia, żadnemu nie udowodniono, żeby w jakikolwiek
sposób był wyraził już nietylko nieprzychylność
wobec państwa, ale nawet jakiekolwiek wrogie usposobienie
wobec Czechów. Na zarzut, że są niespolegliwi,
stwierdzam, że ci sami kolejarze pełnili za czasów
plebiscytu i walki o Śląsk w Boguminie służbę,
a żadnych nie było przeciw nim zarzutów. W takich
to okolicznościach przyjeżdża na braterski zjazd
przedstawiciel czeskiej socjalnej demokracji i mówi o przyjaźni
i o swych uczuciach miłości do polskiego robotnika.
Czyż dziwnem jest wtedy to, że Polacy, którzy
miłują swój lud, którym nie chodzi o osobiste
korzyści i względy i którzy mają trochę
poczucia swojej godności, stronią od takich zjazdów
i żałują tych, którzy sami karmieni obłudą,
obłudni są wobec swoich i zapominają o godności
narodowej jako Polacy.
Wypadki przeniesienia kolejarzy z ostatnich dni są tylko
jednym epizodem z walki narodowej na Šląsku Cieszyńskim
i sposobu wynaradawiania polskiej ludności. Już od dłuższego
czasu spisywały rozmaite oddziały Matice Osvěty
Lidové polskich kolejarzy i zapowiadały ich przeniesienie.
Mniemano, że to są tylko groźby i że przecież
niemożliwem jest, aby w obecnej cywilizacji było to
możliwem. Ale tam, gdzie chodzi o zniszczenie polskiego robotnika,
wszystko jest możliwem. Dlatego dzisiaj zapanował popłoch
i wzburzenie wśród wszystkich polskich kolejarzy i
w ich rodzinach i zapowiadają czeskie czynniki, że przeniesieniem
zostaną dotknięci wszyscy ci, którzy posyłają
dzieci swoje do szkół polskich, lub którzy
przyznawają się do polskiej narodowości. Tutaj
nawet nie wystarcza, że robotnik polski odda na ofiarę
duszę swoich dzieci i oddaje do czeskiej szkoły, bo
wśród wyżej wymienionych jest Franciszek Babisz
ze Skrzeczonia, który pod grozą oddał dzieci
swoje do czeskiej szkoły, ale że nie taił się
swojem polskiem przekonaniem narodowem i należał do
polskich organizacyj, musiał podzielić los wygnańczy.
Tak jak na kolejach, także i w innych przedsiębiorstwach
dąży się do tego, ażeby Polaków pozbawić
chleba, ażeby w ten sposób zmusić do wynarodowienia.
Toteż te usiłowania przyniosły skuteczne owoce.
W sądowym powiecie bogumińskim naliczono w r. 1910
18.118 Polaków, liczba ta do r. 1919 wzrosła, a Czechów
10.355, zaś w 1930 Polaków już tylko 4.750 a
Czechów zas 35.741 czyli, że za czasów, kiedy
jesteśmy w republice, straciła polska mniejszość
w tym tylko powiecie 13.368 dusz, nie licząc nawet naturalnego
przyrostu, czyli prawie 74% swego stanu posiadania. Czeska zaś
narodowość zyskała 25.386 dusz, czyli 245% swego
przedwojennego stanu posiadania. Dzisiejsza akcja kolejarska to
dobijanie reszty narodowości polskiej w powiecie bogumińskim.
Tak samo dzieje się z robotnikami, górnikami w innych
przedsiębiorstwach gospodarczych, państwowych. W
okolicy, gdzie znajdują się państwowe przedsiębiorstwa
górnicze, to już tylko cmentarzysko polskiej narodowości.
W okolicy Rychwałdu, Poręby, Orłowej, gdzie jeszcze
przed niedawnym czasem była większość polska,
dziś dzięki ucisku ze strony urzędników,
inżynierów i podurzędników czeskich są
już zupełnie wynarodowieni a tak samo w innych okolicach
Šląska Cieszyńskiego i w przedsiębiorstwach
nawet prywatnych, w których wszędzie zupełnie
usunięto dzięki mocy urzędów i władz
państwowych, urzędników polskich, postępuje
wynarodowienie i czechizacja w zastraszający sposób.
Nieraz gdy o tem rozmyślam, skłaniam głowę
przed wytrwałością polskiego robotnika i górnika,
dziwiąc się, że pomimo tylu prześladowań
i pomimo strasznych warunków, w jakich polski robotnik
na Śląsku Cieszyńskim żyje, wytrzymał
i nie dał się złamać. (Výkřiky
posl. Čuříka.)
A ileż to straciło chleb wskutek tego i żyje w
największej nędzy. Ze strony czeskiej, powtarza się,
niema przymusu i gwałtu - a idźcie się spytać
po naszych gminach tych ludzi. (Výkřiky.) Oto
górnik lub robotnik polski pracuje w tem lub owem przedsiębiorstwie.
Czeskiemu nauczycielowi, lub jakiemuś działaczowi Matice
Osvěty Lidové nie podoba się, że ten
człowiek posyła dzieci do polskiej szkoły, lub
pracuje w jakiejś polskiej organizacji. Nakłania go,
by posłał dzieci do szkoły czeskiej, wystąpił
z organizacji polskiej przestrzegając, że mu to może
w pracy zaszkodzić. Czasem nawet urzędnik, podurzędnik,
lub inżynier odnośnego przedsiębiorstwa wyzwie
go i zupełnie niewinnie wypytywuje, czem jest, do jakiej
szkoły posyła dzieci i czyby nie lepiej dla niego było,
aby należał do czeskiej organizacji i posyłał
dzieci do czeskiej szkoły. Nie stanie się potem długo
nic, robotnik ten nadal posyła dziecko do polskiej szkoły
i przyznaje się do narodowości polskiej. Po dłuższym
czasie - gdy już niby te rozmowy są zapomniane, otrzymuje
ten robotnik wypowiedzenie z pracy - z dowodów służbowych.
(Posl. Čuřík: To dělá vaše
politika!) Vaše štvaní to dělá,
pane Čuřík.
Jeden z głównych pracowników Matice Osvěty
Lidové pan Klac powtórzył przed tygodniem w
Zastępstwie Krajowem w Brnie to, co już tyle razy słyszeliśmy,
że niema przymusu, że czechizacja to naturalny rozwój
życia i tego się Czesi nie wyrzekną. Uważamy,
że wynarodowienie każde, zatem i to, które wynika
z siły przyciągania ludzi do większości,
która ma moc w państwie, jest krzywdą a równocześnie
niesprawiedliwem bogaceniem się z krzywdy drugiego narodu.
Ale powyzsze przykłady i tysiączne fakta, które
łatwo udowodnić, świadczą o tem, że
tu chodzi o celowe, przymusowe i gwałtowne wynaradawianie.
Jeszcze drastyczniejszą wymówkę znalazł
niestety ksiądz katolicki Jedlička w tem samem Zastępstwie
Krajowem w Brnie. Szowinista ten nie zawahał się rzucić
cały stek kłamstw i obwinień i oczernień
przeciw Polakom katolikom i przeciw polskim księżom,
za który z pewnością będzie odpowiadał
gdzieindziej. Przedstawił sprawę tak, że to nie
Czesi gnębią Polaków, lecz odwrotnie Polacy
prześladują Czechów i pozbawiają ich praw.
(Výkřiky posl. Čuříka.)
To bzdurstwo powtórzyły za nim gazety czeskie
i starają się światu głosić, że
biedni Czesi są przez Polaków uciskani. Nie wiem,
czy mamy do czynienia z małemi dziećmi, czyż ci
ludzie nie rozumieją, jak się i swoją sprawę
ośmieszają? Więc ci Polacy, których w tem
państwie jest tylko garstka, nie mają urzędnika
państwowego na jakimkolwiekbądź wpływowiejszem
stanowisku, ani jednego inżyniera, lub znaczniejszego urzędnika
tak w przedsiębiorstwach państwowych, jak i prywatnych,
którzy składają się wyłącznie
z małych rolników, robotników i górników,
z klasy najbiedniejszych, są w stanie gnębić
i uciskać Czechów, którzy całą moc
państwową i gospodarczą mają w swoich rękach?
To chyba jest śmiesznością a taką blagą
i takiemi kłamstwami podburza się cały naród
czeski przeciw mniejszości polskiej i chce się jej
wydrzeć jeszcze to, co posiada. (Výkřiky
posl. Čuříka) Tych kilkunastu księży
polskich i nauczycieli jedyna inteligencja polska - jest solą
w oku głoszącego miłość chrześcijańską
księdza Czecha, i tych trzeba zniszczyc, tych trzeba usunąć,
aby spauperyzowana ludność polska pozbawiona jakichkolwiek
przewodników stała się łatwem żerem
szowinizmu. (Výkřiky posl. Čuříka.)
Panowie, nie mówię tego, by drażnić, oskarżam,
bo chcę sprawiedliwość, wskazuję na krzywdę
kolejarzy, bo chcę i do tego dążyć będę
ze wszystkich sił, aby krzywda została naprawiona i
wrócono ich ich rodzinom i ich narodowi. Podnoszę
krzywdy czynione robotnikom i biednemu polskiemu ludowi, pochodząc
z tej klasy pragnę sprawiedliwości dla nich, pragnę
by ta bolesna niespokojność, strach o jutro, obawa
jednego przed drugim i niepewność już raz się
skończyła i aby zapanowała lepsza dola dla tych
najbiedniejszych i zapanował pokój. To są życzenia
dla mego ludu na święta pokoju, święta Bożego
Narodzenia. (Posl. Čuřík: To je velké
farisejství, pane kolego!) Pan jest największym
faryzeuszem na świecie. Wstydź się pan. Kończę.